Kazik Borkowski (PL)

Dobrze Mnie znasz

Jest to doświadczenie jednego z czytelników Heart to Heart, niejakiego Ariarajaha, byłego inspektora policji na Śri Lance, a obecnie zamieszkałego w Melbourne w Australii. Oto jak sam opisuje co mu się przydarzyło.


W szkolnych latach miałem bliskiego przyjaciela imieniem Garry Ramachandran. Po szkole wstąpiłem do policji a Garry otrzymał stypendium medyczne w Rosji. Po zdobyciu dyplomu lekarskiego Garry wyemigrował do Szkocji i tam rozpoczął własną praktykę. W 1981 r. ożenił się ze Szkotką imieniem Gwen.

Ja wtedy przebywałem na Śri Lance mieszkając z rodziną w Colombo. We wrześniu 1981 r. Garry przyjechał z żoną na Śri Lankę, by tu spędzić urlop. Byłem mile zaskoczony, gdy zadzwonił. Zamieszkał z Gwen nad morzem w wypoczynkowej miejscowości Wattala, jakieś dwanaście mil od Colombo.

Garry zaprosił mnie i moją rodzinę do siebie na przyjęcie w hotelu. Wyruszyliśmy tam moim samochodem o 8-mej wieczorem. Jechali ze mną: moja żona z dwójką naszych dzieci oraz ciotka. Spędziliśmy pamiętny wieczór i po obfitej kolacji pożegnaliśmy ich o godzinie 11-tej. W drodze powrotnej do domu, w moim samochodzie zabrakło paliwa i stanęliśmy w nieszczęsnym miejscu. Nie było tam ulicznych latarni i panowała całkowita ciemność. Okazało się, że jest to zły rejon, ze slumsami z jednej strony drogi i otwartym morzem z drugiej — o tej porze niebezpieczny dla podróżnych!

Ogarnął nas strach, a ja mogłem jedynie pomyśleć o Bhagawanie Babie. Zacząłem Go wzywać: „Sai Ram, Sai Ram, Sai Ram.” Potem kazałem żonie zdjąć całą swoją biżuterię, wysiadłem z wozu otworzyłem bagażnik, ukryłem w nim biżuterię i wyciągnąłem pusty kanister, który zwykle tam trzymam na wszelki wypadek. Szykowałem się do pójścia na pieszo dwie mile do najbliższej stacji benzynowej, powiedziawszy rodzinie, by zamknęli się wewnątrz samochodu i siedzieli tam cicho dopóki nie wrócę.

W tej sytuacji zobaczyłem motocykl z dwoma osobami jadący z naprzeciwka w moim kierunku. Obaj motocykliści byli ubrani na biało. Kierowca zatrzymał motocykl i spytał: „W czym problem?” Odparłem, że utknęliśmy z braku paliwa. Kierowca polecił swojemu towarzyszowi, by został przy samochodzie, a mnie kazał usiąść na motocykl. Usiadłem za nim, trzymając w rękach kanister.

Gdy dojechaliśmy do najbliższej stacji benzynowej, zmartwiony stwierdziłem, że jest zamknięta. Nieznajomy zawiózł mnie do następnej stacji, ale i ta była już zamknięta. W końcu, po przejechaniu 10 mil, znaleźliśmy czynną stację. Kupiłem galon [ok. 4 l.] benzyny i ruszyliśmy z powrotem. Po drodze opowiedziałem motocykliście parę rzeczy o sobie: że byłem policjantem, gdzie mieszkałem itp. Zapewniłem go, że może bez krępacji zadzwonić do mnie po każdą pomoc, gdyż nigdy nie zapomnę jego wyratowania nas z rozpaczliwej sytuacji. Motocyklista jednak nie odezwał się ani słowem.

Jak tylko dojechaliśmy do samochodu, napełniłem bak i bez problemów uruchomiłem silnik. Towarzysz motocyklisty z tylnego siedzenia usiadł na swoje miejsce. Szybko wysiadłem z wozu, by im podziękować za pomoc. Podszedłem do kierującego i jeszcze raz mu podziękowałem i spytałem o nazwisko. Motocyklista odwrócił się do mnie i zaskoczony usłyszałem: „Znasz mnie dobrze,” po czym odjechał. Nie ujechali nawet pięciu metrów jak motocykl i obaj mężczyźni rozpłynęli się w powietrzu — znikli!

Było to wstrząsające przeżycie. Moje myśli pobiegły ku Bhagawanowi i uroniłem łzy wdzięczności. Później żona powiedziała mi, że pasażer motocykla poradził im zamknąć samochód od środka i nie wychodzić z niego, podczas gdy on sam pozostawał cały czas na zewnątrz i więcej już się nie odezwał.

Nasz Pan dał nam wyjątkowe doświadczenie tego, że On jest zawsze z nami, pomagając i ochraniając nas, gdy my nie jesteśmy tego świadomi. Tym cudownym zdarzeniem Bhagawan pokazał nam swoją Wszechobecność i Wszechmoc oraz pozwolił bezpośrednio doświadczyć prawdziwości często cytowanego Jego stwierdzenia: „Jeśli uczynisz jeden krok w Moim kierunku, Ja uczynię 100 kroków ku tobie.”

[z Heart to Heart, 9/2005, tłum. KMB; 2005.09.12]