Kazik Borkowski (PL)

Pstryk, pstryk, pstryk

Aspathrulu, doktorlu, mandulu … ledu akkara emi.” Szpitale, lekarze, lekarstwa… żadnego nie trzeba. “Nadu oka, nenu, pstryk, pstryk, pstryk! Ćesthanu sari anni.” Pewnego dnia – pstryk, pstryk, pstryk. Tak wszystko doprowadzę do porządku!

Baba mówił to strzelając palcami: ‘pstryk, pstryk, pstryk’. Ogarnęła mnie radość i

wdzięczność, gdyż wyobraźcie sobie co On obiecywał zrobić: Moja żona cierpiała od trzech lat na ostre rozmięknięcie kości, z patologicznymi złamaniami kości miednicowych. Lekarze nie mieli co do tego wątpliwości; wielu ekspertów starannie przebadało pacjentkę. Powiedzieli mi, że jakąś poprawę mogłoby przynieść długie leżenie i wytrwałe leczenie. Twierdzili, że był to wynik absorpcji substancji kostnej, która powoduje, jak w przypadku mojej żony, zmiękczenie i rozrzedzenie kości prowadzące do spontanicznych złamań. Jej organizm został wyniszczony i była wyczerpana; najbardziej ucierpiała kość miednicowa, stając się słaba. Bardzo bolał ją kręgosłup. Lekarze powiedzieli, że przez lata będzie przykuta do łóżka, a jej kończyny ulegną skróceniu i staną się bezużyteczne. Prócz różnych kosztownych eksperymentalnych środków, jedynym lekarstwem łagodzącym ból, jaki można było podawać, były leki narkotyczne. Jakaż to straszna perspektywa dla biednej rodziny ze średniej klasy z pięciorgiem dzieci i jedynym żywicielem mającym pracę państwową wymagającą długich częstych podróży! To nieszczęście ciężko mnie dotknęło. Nikt nie dawał najmniejszej nadziei. Dobrzy przyjaciele mówili, że moim ratunkiem był Baba. Pojechałem do Puttaparthi. Baba wezwał mnie i tak właśnie powiedział! Teraz wiecie, dlaczego byłem pełen radości i wdzięczności.

Wróciłem do domu do Besagarahalli w okręgu Mandya. Trzy miesiące minęły, a nie było widać żadnej poprawy jej stanu fizycznego. Faktycznie stan pogorszył się, a moja wiara w Babę zaczęła się chwiać. Nasz dom stał się celą bólu i zmartwień. Nie jedząc regularnie i nie dosypiając, umęczona cierpieniem i udręką, moja żona stała się cieniem poprzedniej siebie. Jedyną dla niej pociechę stanowiły słowa Baby. Trzymaliśmy się ich oboje, mimo rozpaczliwej sytuacji.

Któregoś rana zbudziłem się dość wcześnie, ponieważ musiałem pójść do odległej wsi w sprawach służbowych. Zaskoczyła mnie paląca się w kuchni lampa. Kiedy spytałem: “Kto tam?”, odpowiedziała mi moja żona. Tak! To ona zapaliła w piecu i … uwierzycie w to? Przygotowywała dla mnie kawę!!

Powiedziała, że miała sen; czy jednak był to sen? Baba zjawił się przy jej łóżku i kazał jej wstać, zejść z łóżka i wykonać [pada]namaskar! A ona posłuchała Go! W czasie, kiedy ona klęczała u Jego Stóp, Baba szczodrze pocieszając, poklepywał delikatnie jej chore stawy … słyszała chrzęst kości wewnątrz ciała … pstryk, pstryk, pstryk! Całkiem wyzdrowiała. “Sari anni ćesthanu. Wszystko doprowadzę do porządku,” powiedział. Dotrzymał słowa! Gdy po chwili ze łzami wdzięczności w czach spojrzała w górę, Pan zniknął. Ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, od tego dnia żona zaczęła wykonywać swoje codzienne obowiązki, jak gdyby absolutnie nic jej się nie stało.

Lekarze potrząsali głowami, kiedykolwiek wspominano jej powrót do zdrowia. Kiedy poinformowano o tym nagłym ozdrowieniu żony specjalistę od kości, który analizował zdjęcia rentgenowskie, on oświadczył: “W czasie moich pięciu lat pobytu za granicą, nie widziałem ani jednego przypadku wyleczenia rozmięknięcia kości, a sporo ich leczyłem. Jest poza zasięgiem możliwości ludzkiego lekarza. Bóg cię pobłogosławił!” Nic nie jest niemożliwe dla Baby. Dzieje się tak jak On mówi.

N. S. Raghavan.

[Za Sanathana Sarathi, wg przedruku w Heart to Heart, 15/2004, tłum. KMB]