Świątecznie w Prasanthi Nilayam
Uwolnić potężną wewnętrzną moc
Dr Samuel Sandweiss
Dr Samuel Sandweiss, uznany psychiatra z Kalifornii jest jednym ze starszych amerykańskich wielbicieli Swamiego, którzy odwiedzili Go i rozpoznali Jego Boskość. Jest też autorem poczytnych książek „Sai Baba – Święty i psychiatra” oraz „With Love Man is God” (Człowiek z miłością jest Bogiem). Oto wyciąg z zapisu jego wystąpienia na spotkaniu wielbicieli w Atlancie (USA) dnia 4 czerwca 2005 r.
Kiedy byłem młodym psychiatrą (po dziewięciu latach praktyki w psychiatrii, około trzydzieści trzy lata temu), zastanawiałem się: ‘Jaki sens ma to życie?’ Ciągle o tym myślałem. W istocie ludzie uważali mnie za nieco dziwnego, gdyż okazywałem zaskoczenie przebywaniem na tym świecie – urodziwszy się nagle i nie znając reguł! Zastanawiacie się: ‘Kim jestem? Czym jest to wszystko wokół mnie, całe to stworzenie? O co tu chodzi? Czy jest to życie społeczne? Czy jest to życie materialne?’
Wtedy pomyślałem, że może chociaż trochę dowiem się z psychiatrii. Dlatego poszedłem do odpowiedniej szkoły i zostałem psychiatrą. Ale po dziewięciu latach zrozumiałem, że psychiatria nie odpowie na owe głębsze duchowe kwestie.
‘Czemu się więc rodzimy? Kto mógłby odpowiedzieć na to pytanie? Jaki jest cel tego życia skoro wszyscy umieramy z pustymi rękami? Jaki to cel, skoro jest to taka krótka chwila? Spójrzmy w niebo i na gwiazdy. Jesteśmy tutaj na tak krótko! Dlaczego tu jesteśmy? Czy tylko po to, by kupić samochód lub wielki dom? Co to wszystko znaczy? Ciekawe, czy istnieje ktoś, kto mógłby pokazać mi coś naprawdę głębokiego na temat sensu życia.’
Zacząłem wypytywać ludzi. Ktoś zapytany powiedział: „Znam instruktora sztuk walki, który gdy zbliży swoją rękę do twojej sprawia, że czujesz płynące od niego ciepło.” Odpowiedziałem: „To rzeczywiście ciekawe. Ale dlaczego się urodziłem? Dokąd zmierzam?” To mi nic nie pomogło.
Szokujące pierwsze spotkanie
Słyszałem o wielu ludziach posiadających szósty zmysł, u których ludzie czuli dobro i życzliwość. Potem usłyszałem o Sai Babie. A historie te były z całkiem innego wymiaru! Wymiaru tego nie da się nawet zmierzyć.
On znał każdego, kto do Niego przychodził. Wiedział, kim byli – wszystko o nich wiedział i potrafił mówić im o nich samych. Potrafił materializować rzeczy, o których dana osoba myślała!
Powiedziałem: „Chwileczkę! Mam jakiś naukowe podstawy. Co masz na myśli, mówiąc że potrafi materializować coś, o czym myślisz? Co znaczy to zmaterializowanie przedmiotu?” Wiecie, co by dla nauki znaczyło, gdyby ktoś taki istniał! Co by znaczyło pokazanie, że materia powstaje z Woli albo z Miłości lub czegoś jeszcze, że człowiek może opanować robienie takich rzeczy.
Ktoś powiedział: „On potrafi leczyć z chorób, może przebywać jednocześnie w dwóch lub więcej miejscach a nawet wskrzesić zmarłego!” Nie uwierzyłem ani w jedno słowo, ale to mnie zaciekawiło. Jak coś takiego mogło się zdarzyć? „Pojedź do Niego – mówią mi. – Gdy tam pojedziesz, On cię zmieni tak, że już nigdy nie będziesz taki sam. Istnieje wielu dobrych ludzi, którzy są zainteresowani w Jego dobrych przedsięwzięciach. Jedź spotkać się z Nim.”
Po miesiącu czy dwóch znalazłem się tam. Wylądowałem w Bombaju nazywanym teraz Mumbai. Dowiedziałem się, że Sai Baba będzie na stadionie, gdzie ma się spotkać z pięćdziesięcioma tysiącami ludzi. To było coś dla mnie, jako młodego psychiatry. Po co ludzie mieliby przychodzić i oglądać jakąś osobę, która nie gra na gitarze, nie śpiewa ani nie tańczy? A jednak pięćdziesiąt tysięcy ludzi ma przyjść, by Go zobaczyć! „Muszę to zobaczyć” – powiedziałem.
Zanim poszedłem na stadion pewien wielbiciel zaprosił mnie na lunch i odpoczynek. Miejsce znajdowało się daleko na przedmieściach Mumbai. Mumbai to siedemnastomilionowe miasto! Trochę tam zjadłem, odpocząłem i nadszedł czas wychodzić. Gdy schodziłem po schodach, ktoś rozwijał tam mały czerwony dywan. Spytałem: „Po co to?” Mężczyzna odrzekł: „Sai Baba przychodzi w odwiedziny.” Powiedziałem: „Musi tu być wielu, wielu Sai Babów.” To naprawdę zabawny świat. Gdy się weń wstępuje, okazuje się pełen tajemnic.
Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się ku postojowi taksówek. Nagle mija mnie Sai Baba i idzie do tego samego budynku mieszkalnego. Byłem oszołomiony! Mój naukowy umysł wiedział, że sytuacja ta była prawie niemożliwa. Chodzi o to, że znajdowaliśmy się daleko na przedmieściach. To tak jak gdybym wybrał się do Rzymu, by spotkać Papieża, znalazł się w kawiarence na przedmieściach Rzymu, a gdy wstałem, aby pojechać do Watykanu na spotkanie z nim, on wszedł i usiadł na moim miejscu!
Wiedziałem, że jest to niezwykła sytuacja. Zawróciłem i zacząłem biec, ale zaraz zatrzymałem się mówiąc do siebie: ‘Dlaczego biegniesz? Przecież nie jesteś Jego wielbicielem ani niczym w tym rodzaju.’ Ale chciałem Go poznać. Wszystko było tak niezwykłe!
Szybko doszedłem do mieszkania, w którym się znajdował. Było to na dziewiątym piętrze. Przebywał w pokoju z właścicielami tego apartamentu. Wyszedł. W istocie nie zrobił na mnie większego wrażenia. Miał nieco ponad pięć stóp (ok. 1,5 m) wzrostu, ważył około stu ośmiu funtów (54 kg). Pozdrowił ludzi i wyszedł.
Popędziłem na stadion. Było to wielkie boisko futbolowe. Gdy dotarłem na miejsce, było już za późno, aby wejść. Znajdowałem się jakieś dziesięć – piętnaście rzędów za bramą, a On daleko ode mnie. Patrzyłem na Niego, a gdy to robiłem, ta Jego mała postać obróciła się i zaczęła iść w moją stronę! Dzieliła nas odległość całego boiska futbolowego. Szedł powoli, powoli, powoli, aż doszedł pod bramę, gdzie stałem. Tu zatrzymał się i trwał w Błogości!
Było to moje pierwsze przedstawienie się Sai Babie, ale nie rozumiałem, co się wtedy działo. Czułem jakieś poruszenie w sobie, jakąś łączność z Nim. Jak można niczego nie poczuć, jeśli ma się tego rodzaju przywitanie?
Z wizytą u Swamiego w Whitefield
Pojechałem do Bangalore, pięćset mil (800 km) na południowy wschód od Mumbai, do Jego aśramu. Prowadził letnią szkołę pod nazwą Hinduska Kultura i Duchowość. Na terenie aśramu przebywało około tysiąca uczniów. Byli tam też inni ludzie: profesorowie z całych Indii, jogini i ludzie z różnych stron świata mieli prowadzić wykłady. On przemawiał co wieczór. Będę oglądał Go w tej atmosferze.
Któregoś dnia siedziałem całkiem blisko Niego, gdy honorował jednego z przyjezdnych profesorów, który właśnie zakończył serię kilku wykładów. Zakręcił ręką w ten sposób (Sandweiss demonstruje znany ruch okrężny) i z Jego ręki wypał naszyjnik! Byłem bardzo blisko i doznałem szoku – coś w moim wnętrzu pękło.
Widuje się iluzjonistów, ale ja wiedziałem, że to nie była sztuczka. W rzeczywistości bardzo się przestraszyłem. Wróciłem do swojego małego pokoju w hotelu i zajrzałem w ubrania i pod łóżko, upewniając się, że nie ma tam tego licha! Nie wiedziałem, że moje pojmowanie świata zaczęło się walić!
Ale powiedziałem sobie: ‘Nic mnie nie boli!’ Wróciłem, a On był słodki, więc strach opuścił mnie. Potem zacząłem słuchać, co mówi. To, co usłyszałem niezbyt mi się podobało. I jest to dość dziwne, że mi się nie podobało, On powiedział: „Dlaczego nie próbujecie być dobrzy?” Powodem, dla którego stwierdzenie to mi się nie spodobało, była jego prostota! Byłem psychiatrą i chciałem usłyszeć jakąś złożoną teorię na temat sensu życia, jego natury, ewolucji ducha, On zaś powiedział: ‘Bądź dobry. Dlaczego nosisz ciasne spodnie i długie włosy, wyglądając jak małpa?’
A uczniom to się podobało! Byli ubrani schludnie na biało, włosy mieli krótko ostrzyżone, byli umyci i w ogóle wyglądali bardzo czysto.
Powiedziałem: ‘To zbyt proste.’ Z jakiegoś powodu to mnie naprawdę martwiło. Dzień już się kończył Swami właśnie zakończył przemawianie. Ja znajdowałem się w pewnej od Niego odległości dzieliła nas ściana. Cały budynek stał między mną i miejscem, gdzie On przebywał na tyłach tego wielkiego placu przed domem. Siedziałem przygnębiony, gdy nagle On wyszedł zza rogu i podszedł wprost do mnie z rozpromienioną twarzą!
Dał mi dwa małe kawałki słodyczy i powiedział: „Słodycze! Słodycze! Jedz!” Podszedł wprost do mnie! Taki kontakt uczynił po raz pierwszy. Podszedł z tym zrozumieniem w swoich oczach oraz z radością i miłością. Dał mi te dwa słodycze i stałem się małym chichoczącym dzieckiem.
Spostrzegłem dwie rzeczy. Jedna to to, jak słabym jest nasz system uczuć. Nawet w przypadku obaw i depresji, o których myślimy, że nas tak bardzo przytłaczają. Tak silnie czujemy, gdy jesteśmy w trakcie ich przeżywania. Ale jeśli spotykasz kogoś z Jego energią, miłością i błogością promieniejącymi w ciebie, zmywa to tamte uczucia w minutę, w sekundę! Umysł jest niczym wobec tej siły. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto miałby na mnie taki wpływ, czy też sprawił, by przenikła mnie taka Błogość i Miłość.
Wtedy też zrozumiałem, że jest to prawdopodobnie coś, co jest potencjalnie w każdym z nas – wielka wewnętrzna moc. Jak jednak odkryć tę moc? Byłoby to naprawdę coś.
Innym razem ten ja, mały biedny psychiatra, siedziałem na ziemi na terenie aśramu pogrążony w takich właśnie myślach. Miałem zamknięte oczy i myślałem: ‘Boże, te prawa, które rządzą wzrostem duchowym są bardziej rzeczywiste niż prawa fizyki!’ Byłem facetem z naukowym zacięciem, a tu spotkałem prawa bardziej rzeczywiste niż te, które dotąd znałem.
Usłyszałem szelest przed sobą, a gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem stojącego przede mną Swamiego. Pomyślałem, że odpowiada na moje myśli. Nigdy nie wiadomo, kiedy się Go zobaczy, ale oto miałem Go przed sobą. Było to bardzo niezwykłe. I był to drugi przypadek tego rodzaju kontaktu z Nim. Pomyślałem: ‘Lepiej zacznę myśleć o prawach, które są bardziej rzeczywiste niż prawa fizyki – o prawach rządzących rozwojem duchowym.’
„Jesteś czystą Miłością”
Oto po trzydziestu trzech latach staję wobec tylu i takich pytań, jak nigdy dotąd! Jednak przybyłem tutaj, by powiedzieć wam kilka rzeczy o naukach Sai Baby o Jego przesłaniu: ‘Człowiek ma ogromne wewnętrzne Moce i Miłość.’
Kiedy ktoś podchodzi do was i promieniuje tą błogością, nagle stajecie się częścią tej błogości i chichoczecie jak dziecko.
Pewnego razu byłem w Rosji próbując znaleźć wydawcę książki, jaką napisałem o Sai Babie: Sai Baba – Święty i psychiatra (ja jestem tym psychiatrą, a Swami – Świętym). Był rok 1989 lub 1990 a Rosja i Stany Zjednoczone nie kumplowały się. Będąc tam, zastanawiałem się, dlaczego nie jestem przestraszony. Myślę, że mój pokój był na podsłuchu, ale poza tym czułem się tam całkiem dobrze. Wziąłem miesięcznik wydawany w aśramie Sai Baby. Były w nim Jego Dyskursy. Przeczytałem pierwszy akapit i na tym poprzestałem nie mogłem czytać dalej, gdyż cała psychiatria i duchowość zawierała się w tym fragmencie!
A brzmiał on następująco: Mężczyzna lub kobieta przepełniona miłością ma wielki spokój umysłu, jest czystego serca i nie mają na nią wpływu niekorzystne warunki, niepowodzenia i straty. Osoba przepełniona miłością – czym jest ta miłość? Czy ma wielki spokój? Niektórzy ludzie uważają, że jeśli zdobędziemy spokój umysłu w tym życiu, uczynimy wielki krok w obszarze świadomości. Gdy tylko mamy wielki spokój umysłu, nie ma w nas strachu, zmartwień, złości ani przygnębienia. Człowiek pełny miłości ma wielki spokój umysłu, jest czystego serca, bezpretensjonalny, prosty, skromny, bez wygórowanych ambicji nie jest pompatyczny, lecz czysty, prosty i bezinteresowny – czystego serca, nie ulegający niekorzystnym warunkom, niepowodzeniom i stratom.
Kto z nas nie zareaguje, gdy ktoś nas oszukuje, albo się na nas gniewa i wypowiada brzydkie słowa? A co, gdy w rodzinie mamy problem uzależnienia od narkotyków, albo nasz współmałżonek pogniewa się na nas i odejdzie? Co, jeśli popadniemy w nałóg, albo nasze dzieci mają problemy? Gdy stracimy siłę naszych ramion, albo oślepniemy, albo zaatakuje nas nowotwór? Co, jeśli wiemy, że musimy umrzeć? Kto może trwać ponad tym wszystkim nieporuszony? Kto potrafi znaleźć tę Moc? Skąd ona pochodzi?
Ta moc przychodzi z miłości Pana! Jest to Bóg kochający was i wy kochający Boga. Tajemnica zawiera się w kochaniu Boga, co daje ufność w siebie. Ufność w siebie generuje ogromną wewnętrzną Moc. Ale najpierw musimy znaleźć łączność z Nim.
Zastanawiałem się: ‘Dobry Boże, jak można znaleźć tę Miłość? Jak odnajduje się Boga?’
Pewnego razu usłyszałem opowieść od osoby, która pracuje w amerykańskiej Radzie. Pani ta przyjechała z Południowej Afryki i wstąpiła do księgarni w aśramie. Są tam setki tytułów w czterdziestu lub więcej językach. Jest to olbrzymia księgarnia. Kupiła książkę, wyszła na zewnątrz i otworzyła ją. Wewnątrz był list od Sai Baby! List napisany był po niemiecku. Ten język znała, co sprawiło, że list stał się jej bliższy. Było tam napisane: „Przeżywasz swoje życie na promyku światła. Odgrywasz zabawną grę słonia z myszą. Słoń patrzy na mysz i myśli, że to mysz. Ale ty nie jesteś myszą i nie jesteś słoniem. Nie jesteś nawet ludzką istotą – jesteś Bogiem! Jesteś wszechobejmującym Światłem, które oświetla cały wszechświat! Jesteś wszechwiedzącą Mocą jesteś czystą Miłością!”
List nosił przyszłą datę – z wyprzedzeniem około tygodnia. I tego właśnie dnia Sai Baba wybrał ją z tłumu i przyjął na audiencji.. Tam powiedział jej to samo: „Jesteś wszechobejmującym Światłem, które oświetla cały wszechświat! Jesteś wszechwiedzącą Mocą jesteś czystą Miłością!”
Czy tym naprawdę jesteśmy? Większość z nas myśli, że jesteśmy ciałem. Ale w rzeczywistości jesteśmy wszechobejmującym Światłem, które oświetla cały wszechświat. Słyszałem jak Swami mówi: „Przybyłem, aby wam pokazać, kim jesteście. Mogę to wszystko robić, gdyż nie mam ograniczeń. A tym samym w rzeczywistości i wy jesteście! Przyszedłem stanąć przed wami i to wam pokazać.”
„Swami, czy Ty jesteś Boski?” On odpowiada: „Tak, jestem. I ty także! Nie jesteś nieznaczącą, małą osobą. W istocie jesteś Boski. Podnieść się i odkryć to – oto cel twojego życia!”
Posiadamy olbrzymią wewnętrzną Moc w postaci naszej Miłości.
Wszystko mieści się w umyśle
Dlaczego więc nie wiemy tego? Dlaczego myślimy, że brniemy przez bagno? Jak z tego wyjść? Nie wiemy z powodu ignorancji. Kluczem jest zrozumienie umysłu. Byłem psychiatrą i sądziłem, że wiem coś na temat umysłu. Umysł ma liczne zdolności – jest wspaniały. Dostarcza udogodnienia w codziennym życiu: możemy kupić dom, możemy nauczyć się kierować samochodem i możemy robić cudowne rzeczy dla siebie. Ale istnieje problem w relacji naszego umysłu i naszej duchowości. Musimy poznać słabości umysłu, gdyż może stać się przeszkodą.
Zatem, umysł jest bardzo dobrą rzeczą i nie chcemy jej zniszczyć, ale musimy zrozumieć także jej słabości. Główną słabością jest to, że umysł myśli, że świat zewnętrzny, albo przedmioty świata zewnętrznego przynoszą szczęście. To po prostu nie tak! Świat przynosi szczęście na krótko, ale nie przynosi szczęścia z zewnątrz. A myślimy, że tak właśnie się dzieje, dlatego zwracamy się na zewnątrz.
Posłużę się prostą ilustracją psychiatry siedzącego z pacjentem. Pacjent jest zmartwiony, gdyż oni nie mają dość pieniędzy, by zakupić ładny fotel. Ze starego wychodzi bawełna i jest już wyblakły, dlatego się im nie podoba. Psychiatra mówi: „Siedzisz we wspaniałym, pięknym fotelu, takim właśnie, jaki chcesz mieć.” Osobę tę przepełnia radość i jest bardzo, bardzo szczęśliwa. Ale fotel nie zmienił się. Zmieniło się coś w środku pacjenta. Pacjent odnalazł wewnątrz siebie miejsce, które jest pełne szczęścia – nieskończonej błogości i trwałego szczęścia.
Rozwiń wewnętrzny związek z Bogiem
Zatem znajduje się ono wewnątrz. Jak zacząć go szukać? Powinniśmy wykazywać pohamowanie zmysłów przed nieokiełzanym pędem ku światu. Przede wszystkim nie skaczcie w świat zbyt szybko. Swami dał nam niewielki program nazywany Pułap dla Pragnień. Musicie zważać jak bardzo angażujecie się w jedzenie, energię, czas i pieniądze, a nawet w wiedzę. Musicie nieco ograniczyć swoje zmysły, tak by mogły zwrócić się do wewnątrz.
Dokąd pójść do wnętrza, by rozwinąć związek z Bogiem? Jak to robić? Po pierwsze, jeśli macie szczęście posiadać oddanie – trzeba się trzymać tej uniwersalnej możliwości. Jeśli jest coś, czego można się uchwycić i skierować do wnętrza z dozą miłości i jakimś respektem – zasada, pismo święte, święty człowiek, ktoś obdarzony boską wiedzą – powinniśmy za tym pójść. Powinniśmy się tego trzymać mówiąc specjalne imię lub słuchając opowieści. Powinniśmy się tego trzymać, gdyż oznacza to świtanie oddania i miłości.
Jednym ze sposobów rozniecenia tej miłości jest zbliżenie zimnego węgla do rozżarzonego węgla, aby mógł też się rozżarzyć. Tak mówi Swami. Musicie wznieść swoją świadomość ku najwyższemu punktowi, najwyższemu poziomowi duchowego kontaktu, jaki posiadamy: Najwyższej Jaźni.
Bezinteresowna służba
Dalej, musimy ofiarować jakiś rodzaj działalności – ofiarować jakąś służbę. W istocie działać musimy. A powinniśmy działać z nastawieniem: ‘Chcę coś zrobić. Chcę dać coś cennego.’ Znaczy to, że musimy coś poświęcić, robić to coś bez interesowności, bez żadnego śladu spełniania jakiegoś pragnienia i bez wszystkich tych uporczywych chęci i postaw, które sprowadzają na nas kłopoty – bez żądzy, gniewu, pychy, zachłanności, zawiści czy zazdrości. Musimy starać się uczynić nasze działanie tak czystym, jak to tylko możliwe.
Kiedy ofiarujemy się w taki sposób, z tak czystym oddaniem, na jakie nas tylko stać, wtedy w naszym wnętrzu coś się otwiera. I to jest tajemnica wielkich programów humanitarnych Swamiego. Kierujemy to oddanie i dociekanie własnej jaźni na służenie społeczeństwu. I wtedy dzieją się takie rzeczy (Sandweiss wskazuje na Szpital Superspecjalistyczny)! Jakie jest znaczenie tych cudownych budynków i tych wspaniałych programów humanitarnych? To wszystko znaczy, że nadchodzi wolność dla ludzi – darmowe usługi.
Ludzie, którzy pracują na rzecz tych programów służebnych, robią to z oddaniem. To, co wypracowują jest wewnętrznie wolnością. Kiedy odetniemy się od samolubstwa i oczekiwania aplauzu, w sposób oczywisty świadomość wyzwala się. Uwalnia się do pewnego rodzaju stanu miłości. Być może brzmi to dość dziwnie. Ale dzieje się tak, gdyż jest to rodzaj podstawowej duchowości – odsunąć się troszkę od przywiązań, stać się na tyle bezinteresownym, na ile to tylko możliwe.
Droga do wyzwolenia
Jaki ma to sens? Sens zawarty jest w odwiecznych naukach, które obecnie z wielkim wigorem przekazuje Swami. Dlatego powinniśmy skierować uwagę na to, co się dzieje, co On mówi. On zaś powiada: pielęgnujcie własne tradycje, wyznajcie własną religię, idźcie według nakazów kochającego Boga, bójcie się grzechu, służcie społeczeństwu, sprowadźcie moralność na powrót do społeczeństwa.
Róbcie to z zaangażowaniem, z wigorem i wielką uwagą. Oto droga do waszego wyzwolenia i wyzwolenia ludzi, którzy przychodzą, by otrzymać darmowe usługi. Otrzymują usługi a przy tym wyzwolenie płynące z waszego serca.
Tak, On mówi nam, że niezależnie czy jesteśmy chrześcijanami, wyznawcami judaizmu czy muzułmanami, powinniśmy angażować się we własną religię, gdyż jest to droga do ekspansywnej miłości, świadomości, służenia ludziom i miłości do ludzkości. Kochaj wszystkich, służ wszystkim.
Dziękuję bardzo!
[z Heart to Heart, January 2007, tłum. KMB 2007.11.24]