Rozdział 8
Regresja Frederica
Regresja Petera
Przyjaciel rodziny zaproponował, aby przyszedł do mnie jego syn Frederic. Najpierw rozmawiałam z Fredericiem przez telefon. Powiedział: „W życiu miałem okresy, w których otrzymywałem informacje od kogoś, kogo będę nazywał moimi przewodnikami. Nie wiem, czy te informacje są dla mnie czy dla kogoś z otoczenia, gdyż trudno mi je zrozumieć bądź przyswoić sobie.”
Zaprosiłam go do Alcheringi. Gdy przyjechał, posadziłam go z kamieniem Alcheringa i pokazałam zdjęcia hieroglifów w Kariong. Oto jego regresja.
„Widzę to całkiem wyraźnie – jest to tym, co widziałem wcześniej w innym czasie. Najbardziej wybija się roślinność – jest to bardzo gęsty las deszczowy. Idę szlakiem. Są na nim okrągłe dyski. Na tej szczególnej ścieżce dyski są niebieskie i położone na ziemi w odstępach siedmiu lub ośmiu stóp (ok. 2,3 m).”
„Do czego one służą?” – spytałam.
„Wydaje się, że to po prostu oznaczenie, gdyż wielu z nas jest bardzo zdezorientowanych w miejscu, gdzie przebywamy. Jest to gdzieś na początku, być może kilka tygodni po przybyciu. Teraz zatrzymałem się i nie mogę ruszyć naprzód. Jestem znacznie wyższy niż obecnie, z wrzecionowatymi kończynami. Kości są niemal widoczne, a skóra jest trochę przezroczysta.”
„Możesz powiedzieć, jaką barwę ma twoja skóra?”
„Chciałbym powiedzieć szara, ale ona nie jest szara, bardziej przypomina barwę macicy perłowej. Nie czuję się dobrze. Tu rozwijają się bakterie; one atakują nas wszystkich. Czuję się zmęczony, pozbawiony energii. U podstawy głowy mam ból, który ciągnie się w dół po kręgosłupie.”
„Czy byłeś ranny?”
„Nie. To wygląda na jakąś infekcję, która atakuje nasz centralny układ nerwowy. Wpływa też na krążenie krwi. Każdy jest zmęczony i apatyczny.”
„Czy zarażenie przyszło od komarów lub innych insektów?”
„To możliwe. Wszyscy ulegliśmy tej infekcji bardzo szybko. Mnie ugryzł też jakiś zwierzak.”
„Czy mógł to być wąż?”
„Nie, nie wąż ani komar, ale dość duże zwierzę, które lata tak jak nietoperz. To, co wyczuwam jest mi obce, to jakby kombinacja nietoperza i małpy – coś w tym rodzaju.”
„Czy teraz widzisz to zwierzę?”
„Wszystko, o czym mówię, widzę, jakby na tej ścieżce. To zdarzyło się nocą i niezbyt bobrze widziałem.
Jest bardzo gorąco. Znaczna część naszych urządzeń technicznych nie działa na tej planecie, nie działa tak jak w naszych światach. Zrobiliśmy pewnego rodzaju system generacyjny, ale przegrzewa się i wybucha. Słońce jest zdecydowanie za gorące.”
„Czy parzy was?”
„Ja i inni cierpimy na udar cieplny.”
„Skąd przylecieliście?”
„Z gwiazdowego układu Plejad.”
Frederic był jednym z nas. „Jak tu się dostałeś?”
„Statkiem. Nasz statek jest cały.”
„Czy to mały czy duży statek?”
„Mały.”
„Gdzie jest ten większy?”
„Widzę go, ale to, co widzę jest pamięcią tego, jak wyglądał. Ten statek był bardzo duży. Wydaje się, że go już nie ma. Były dwa rodzaje broni laserowej – jeden, który po prostu niszczył, a drugi dematerializował. Wydaje się, że statek bazowy został zdematerializowany, ale mówi się też, że został przejęty i jest nienaruszony. Podejrzenia wynikają z tego, że nie ma szczątków. Myślę, że został zniszczony, a to niewiele, co z niego zostało, wpadło do wody. Jest to mój domysł, a nie żaden znany mi fakt.
W rzeczywistości bezpiecznie wylądowało tylko kilka statków. Wiele z naszych urządzeń technicznych zachowało się w innym miejscu. Jest tam sporo narzędzi, które bardzo ułatwiają oczyszczanie terenu i przetrwanie, ale boimy się tam pójść.”
„Kim są ludzie, z którymi przebywasz?”
„Są tu dwie różne rasy. Jedna to Plejadanie, a druga jest kombinacją Arkturian i Syriuszan.”
„Czy na Ziemi są obecne jakieś inne tego rodzaju rasy?”
„Nie na tym etapie. Wydaje się, że później były spotkania, ale nie na tych wczesnych etapach.”
„Czy wiesz, dlaczego tu przybyłeś?”
„Przybyłem, aby zapewnić techniczne wsparcie i pomoc. Nigdy nie miałem być stałym osiedleńcem. Ci, którzy zdecydowali się na osiedlenie pochodzą z innej rasy. Przychodzi mi na myśl Altair.”
„Czy wśród ocalałych masz jakichś bliskich?”
„Z mojej trójosobowej grupy dwóch już zmarło z powodu choroby po wylądowaniu.”
„Czy ty przetrwasz?”
„Tak, przez niedługi czas. Czuję się odpowiedzialny za coś, co zawiodło. Czuję się winny i wstyd mi.”
„Czujesz się odpowiedzialny?”
„Tak, w moim ciele tkwi silne uczucie i nie wiem, jak je rozładować.”
„Dlaczego to czujesz?”
„Przekazałem informacje komuś, o kim myślałem, że jest przyjaźnie nastawiony do planów kolonizacji.”
Ogarnęło mnie dziwne uczucie: „Czy ta informacja miała coś wspólnego z tamtym atakiem?”
„Atak był wtedy już planowany. Informacje, jakie im dałem dotyczyły nawigacji.”
Podniosłam się na siedzeniu. „Co masz na myśli mówiąc, że atak był już planowany? Czy nie był to czas pokoju?”
Nastała długa przerwa.
Twarz Frederica zaczęła się wykrzywiać jakby przeżywał silne emocje. „Informacje przekazałem w dobrej wierze. Nie było to sprzeczne z oczekiwaniami moich przełożonych. Informacja wydawała się być swobodnie przekazywana. To nie był mój błąd, ale mimo to czuję się odpowiedzialny. Uważam, że popełniłem błąd w ocenie tego, komu przekazałem informację. Nie było ścisłych zastrzeżeń co do informacji. Myślę, że wykorzystano mnie.”
„Kto to zrobił?” – domagałam się szczegółów.
„Nasi ludzie.”
Obudziło się we mnie uczucie zdrady, które miałam, gdy pierwszy raz odwiedziłam Kariong. Przypominam sobie, że w tym miejscu mówiłam bardzo głośno: „Kto spośród twoich ludzi? Hierarchia?”
„Nie uczestniczyłem w tym. Przed tą podróżą miałem bardzo klarowny obraz. Teraz mam wielki mętlik, złość i poczucie winy. Bo widzisz, przedtem nigdy nie miałem do czynienia ze zdradą. Bardzo trudno mi pozbyć się tych odczuć. Są mieszaniną prawości, poczucia, że zrobiłem właściwą rzecz i poczucia winy, uznawania, że to wynik mojej nieumiejętności rozróżnienia, komu powinienem udzielić informacji. Ta sytuacja wytworzyła we mnie przytłaczające uczucie złości, że zostałem zdradzony przez przełożonych.”
Znałam to uczucie złości. „Czy było to zanim przybyłeś na Ziemię, czy potem?”
„Przedtem. Coś się wydarzyło.”
„Co się stało?”
„Wszystko się zmieniło. Nastąpiła inwazja pewnych istot na statek bazowy.”
„Kto to był?”
„Jakaś rasa istot przebranych za Plejadan. Oni należeli do spisku. Powiedzieli, że próbują powstrzymać federację przed ustanawianiem dobrej woli. Widzę podziemne pieczary, zielone światło i zniewalanych ludzi.”
„Czy jesteś wśród nich?”
„Tak, jesteśmy pod ziemią, wewnątrz ciemnej czarnej planety, w więzieniu. Wybrano mnie, abym zajmował się moimi ludźmi. Pomogłem w powstrzymaniu buntu. Wpajałem ludziom daremność prób w obecnej sytuacji. Zyskałem pewien szacunek u tych, co nas więzili. Zaoferowano mi zostanie dowódcą moich ludzi, którzy tam byli. Za utrzymanie ich w spokoju, otrzymałem nauki. Ta grupa nie popiera federacji. Oni są zdolni swobodnie przenosić się do różnych ciał. Ta rasa nie jest zła; oni tylko boją się.
Teraz pamiętam, co to było. Ugryzł mnie nietoperz i był wściekły. Umieram na skutek tej trucizny. To dość niezwykłe. Właśnie dlatego nie mogę dalej iść tą ścieżką. Wszystko jest ciemne, w takim znaczeniu, że nie ma struktury. Mam wrażenie ukłucia szpilką i dalej jest tunel. To zupełnie co innego. Tunel jest wypełniony światłem. Mam wrażenie, że pozostaję tam trochę, a potem czuję, że wracam.”
„Poczekaj. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o tym spisku?”
„Czuję się o wiele niższy niż przedtem. Widzę siebie jako małego orangutana. Rozśmieszam ludzi. Nazywam się Per-la-sing. Jestem tak mały, jakieś jedna trzecia wzrostu, który miałem wcześniej.”
„Tak, w porządku. Wróć do poprzedniego życia, do czasu, gdy jesteś jeszcze na statku bazowym. Musisz mi to powiedzieć, ja muszę wiedzieć.”
Frederic albo mnie nie słyszał, albo nie słuchał. „Moja matka umarła rodząc mnie. Zostałem wychowany przez kogoś, kto nie wygląda jak ja, ale jej twarz przypomina moją kiedyś. Była wysoka i pochodziła z Lutni. Osoba, która się mną opiekowała, była bardzo dobrym przyjacielem. Tą osobą byłaś ty.”
Frederic otworzył oczy. Następnie popatrzył na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy: „Twoja twarz wygląda tak dziwnie. Czy powiedziałem coś złego?”
Przekaz Frederica okazał się zupełnym zaskoczeniem. Nie wiedziałam, czy mam to zaakceptować, czy nie. Tymczasem odłożyłam je na bok jako jakąś błędną interpretację z mojej strony lub ze strony Frederica. Wydawało się nie do pomyślenia, żeby zdarzyło się coś takiego, jak on opisał – żeby hierarchia świadomie pozwoliła, by ludzie na statku bazowym zostali zniszczeni. Nie widziałam w tym sensu.
Następnie przyszedł Peter. Spotkałam go na warsztatach w Hongkongu. Kilka miesięcy później zadzwonił do mnie i poprosił o spotkanie, mówiąc, że przeżywa wewnętrzny konflikt. Uznał, że powinien się ze mną spotkać. Zgodziłam się, myśląc, że może ma coś do powiedzenia, co uzupełni historię gwiezdnych ludzi.
Usiadł na ‘gorącym’ siedzeniu i oglądał zdjęcia z Kariong. Nie wykazywał żadnych szczególnych reakcji na nie, ale mimo to spytałam: „Czy widzisz siebie na statku bazowym?”
Ciasno zamknął oczy i głęboko westchnął. „Zanim przybyłem, podróżowałem z jakiejś planety i przeniosłem się na ten statek. Dostałem się na statek w przelocie, tak jak gdybym miał dołączyć do misji w pewnym punkcie. Planeta, z której przyszedłem była zielona.”
„Powiedz mi, jak wyglądasz?”
„Nie jestem taki jak oni. Jestem tu jedyny z zielonej planety. Mam bardzo białe łaty na dłoniach i rękach. Reszta mojego ciała jest ciemna i ogorzała. Myślę, że moja głowa jest bardzo mała i jest wysunięta do przodu względem reszty ciała. Na karku mam zgięcie. Na palcach nie mam paznokci i nie mam kciuka. Mam po cztery palce na każdej ręce.
Mam wrażenie, że udaję się na statek, by spotkać kogoś. Myślę, że jestem kimś bardzo ważnym.”
„Kto wprowadza cię na statek?”
„Och, powiadam ci, mam tę prawdziwą postawę. Ci ludzie to zdecydowanie podwładni. Cóż, w istocie nie mnie o tym mówić, ale wydaje się, że są oni nieważni sługusi w planie rzeczy. Oni kierują tym małym statkiem-promem. Jest to bardzo mały statek, a ja siedzę w jedynym siedzeniu. Naprawdę czuję się dość ważny.”
„Czy inni w tym statku są do ciebie podobni?”
„Są niebiescy i biali, ale nie wszyscy jednacy. Jeden z nich ma kształt gruszki, inni wyglądają bardziej na ludzi.”
„Jak oni cię traktują?”
„Trochę boją się mnie, być może są nawet zastraszeni, gdyż myślę, że naprawdę mam jakąś władzę. Gdy dolatujemy, oni cofają się, kiedy przechodzę na statek bazowy. Powinienem raczej powiedzieć ‘dumnie wkraczam’, a nie ‘przechodzę.’ Wewnątrz statku bazowego jest bardzo jasno – potrzebuję chwili, by moje oczy przystosowały się. Tamten statek był dość ciemny w środku. Straciłem połączenie z osobą, której doświadczam. Nie może się wyluzować, gdyż ma coś do zrobienia.”
„Czy ktoś na ciebie czeka?”
„Tak, jest trzech ludzi, którzy wyglądają jak ten o gruszkowatym ciele. Mam odczucie, że są to gady, ale oni nimi nie są. Mają skórę jak u rekina, a ich twarze są trójwarstwowe.”
„Czy martwi cię cokolwiek?”
„Nic. Mam konkretną misję, cel. Każdy rozpoznaje mnie. Idą za mną i rozmawiają między sobą. Czuję, że się śpieszę, gdyż statek odlatuje. Śmieję się do kogoś. Ta osoba prowadzi statek. Śmiejemy się.”
„Jak on wygląda?”
„Pod pewnymi względami wygląda na jakiegoś człowieka – bardzo biała skóra. Twarz ma zawężającą się ku dołowi i jest dość wysoki. Jego oczy mają kształt migdałów, ale poziomo. Głowa jest szeroka u szczytu. Naprawdę jest jowialną postacią, to zdecydowanie wpływowy człowiek, ale on śmieje się ze mną.
Pomieszczenie sterowania statku jest podobne do tego na Starship Enterprise [z serialu Star Trek] – jest tu bardzo dużo światła. Są tu w koło urządzenia techniczne, ale wszystkie wydają się bardzo proste. Wielkie świetlne panele dostarczają informacje ludziom oglądającym je.”
„Przesuń się do przodu w czasie i powiedz, co się dzieje” – zasugerowałam.
„Teraz czuję jakbym się budził i był w kapsule lub jakimś tunelu. Mam teraz inny kolor skóry. Nie jest brązowa, jak poprzednio. Jest niebieskawa, jak u innych, chociaż nieco ciemniejsza. Wydaje się, że przeszedłem jakiś rodzaj transformacji, zdecydowanie czuję, jak gdybym coś zrzucił.”
„Czy teraz, gdy wyszedłeś z kapsuły, masz jakieś zadanie do wypełnienia?”
„Hmm, wydaje mi się, że chwilowo nie mam nic do zrobienia. Po prostu czekam na dolecenie tam, gdzie kieruje się statek. W tej chwili patrzę na coś jakby wygenerowany przez komputer obraz układu słonecznego na monitorze. Jest to pokazywane na jednym z tych wielkich ekranów. Są tam różne nazwy planet. Pierwsza to Zun, duga – Varn, Mu – trzecia, Zaron – czwarta i jest też planeta nazwana June. Narysowane są wszystkie orbity. Planet jest tu więcej niż w dzisiejszym układzie słonecznym.
Czuję lekkie zatrwożenie lub ekscytację, uczucie ‘przynajmniej,’ albo coś, o co się starałem. Mam współrzędne, które oni potrzebują wprowadzić do swojego systemu – ma to coś wspólnego z miejscem, do którego lecimy. Mam informację o jego położeniu.
„O, czy jesteś jakimś nawigatorem?” – spytałam.
„Nie wiem, gdzie mogę być przypisany. Wydaje się, że mam pewnego rodzaju klucz. Coś zależy od informacji, jaką wprowadzę do ich maszyny. Dla powodzenia tej misji czas i miejsce muszą być zgrane. W praktyce dokonuje się tego ręcznie – kładę po prostu moją rękę na tej maszynie i wykres zmienia się. Wszystkie planety zmieniły położenie oprócz planety Mu, która jest teraz statyczna. Myślę, że jest to ta informacja, która będzie potrzebna w ostatniej minucie. Za każdym razem, gdy dotykam jej, planety zmieniają położenie a my zbliżamy się. Gdy dolatujemy, statek nie może przejść przez warstwę chmur. Teraz statek spokojnie stoi i tylko dryfuje z tą planetą. Aby dolecieć do powierzchni, potrzeba mniejszych statków. Na planecie jest ktoś, z kim muszę się skontaktować.”
„Dlaczego?”
„Jestem pośrednikiem, dyplomatą. Mam kontakty z tą planetą, których ci inni ludzie nie mają. Dlatego właśnie mam te współrzędne.”
„Czy ma to coś wspólnego z pokojem?”
„Tak, zdecydowanie. Myślę, że spotkamy kogoś. Przybywa też dowódca. Statek zwiadowczy ląduje na płaskiej powierzchni czegoś o kształcie piramidy ze ściętym szczytem.
Gady, z którymi spotykamy się są dość mocno wystrojone i noszą mnóstwo złota. Są to czerwono-brązowi ludzie i zgrywają się na ważniaków. Dość mocno mnie to denerwuje. Odbywają się negocjacje, albo coś w tym rodzaju.
Ma się odbyć przekazanie, oddanie pałeczki, a ci ozdobnie ubrani ludzie mają odejść z wielką pompą i w chwale. Chcą zachować twarz.”
„Czy są z tego zadowoleni?”
„Jasne. Są też ci inni ludzie – jakby sługusi czy coś w tym rodzaju. Są to niższe istoty, ale w rzeczywistości wyglądają całkiem jak ludzie. Głowy mają wąskie z wielkimi uszami. Mają pięć długich palców. Wyglądają na niewolników.
Statek zwiadowczy odlatuje, zostawiając mnie za sobą. Jeden z tych wystrojonych patrzy na mnie i pyta: ‘Czy teraz jest właściwy czas?’ Odpowiadam: ‘Tak, teraz.’ Potem pouczam ich, aby zajęli się swoimi sprawami.
Jest nocna pora, a ja sprawdzam poszczególne składniki na liście w miarę jak przylatują większe statki z błękitnymi ludźmi. Wyładowują zaopatrzenie i maszynerię. Niektórzy składają rodzaj radiolatarni, inni rozładowują stożkowe cylindry, które zawierają nasiona i zarodniki.
Znów pojawia się uczucie trwogi i nieufności. Teraz patrzę jak statek bazowy ewakuuje się, gdyż został zaatakowany. Liczne małe statki odlatują w kierunku planety. Strumień energii wpada do statku i w środku eksploduje. Stoję z dowódcą i czuję się całkiem spokojnie – tak jakby to było oczekiwane.”
Znów mnie poniosło: „Mówisz, że to było oczekiwane?”
„Tak, czuję, że było. Z pewnością nie było zaskoczeniem.”
„A jak dowódca – czy on też tego oczekiwał? To znaczy, co on robi i mówi?”
„On tylko wydaje rozkazy, gdy obaj przyglądamy się. Obaj jesteśmy raczej niezaangażowani, nie panikujemy.”
Nastąpiła długa przerwa. Naszło mnie zabawne uczucie. Zaczęłam się dopytywać: „Co z komandorem – on odleciał w dół na statku, prawda?”
„Nie wiem – nie ma mnie tam. Poleciałem w innym statku, a on nie jest ze mną. Zmierzamy naprawdę szybko do planety. Niewątpliwie niektórym statkom nie udaje się. Ten, w którym jestem, uderza w wodę.”
Usiadłam wyprostowana. „Tak, to prawda, jeden uderza w wodę. Mówisz, że jesteś w statku, który wpada do wody?”
„Tak. Gdy statek uderza, następuje poważne szarpnięcie. Robię przekrój miejsca, gdzie wylądowaliśmy. Jest jak jezioro."
„Jezioro? Czy nie mogła być to zatoka Broken Bay?”
„Mogłoby to być dowolne miejsce, ale wygląda zdecydowanie na jezioro. Z jakiegoś powodu nie potrafię określić dokładnych miejsc, ale wiem, co się dzieje. Teraz płynie pod wodą pod krawędzią brzegową i dalej wzdłuż drugiej strony, do miejsca w rodzaju pieczary. Te statki są amfibiami.”
Przez chwilę pomyślałam o morskich jaskiniach na cyplach, niezbyt daleko od Broken Bay. Być może jeszcze jeden z pojazdów ze statku bazowego tam wylądował i znalazł schronienie w jaskiniach. Byłoby to nowe odkrycie, ale dlaczego słyszę to po raz pierwszy po tylu regresjach? Może nie mogli wyjść? „Czy myślisz, że wasz statek znalazł się tam w pułapce?”
„W tym sensie w pułapce, że jeśli wyjdzie na zewnątrz, będą kłopoty. Ale jest w obszarze lądu. Trwa tam cała aktywność i są też inne statki. Myślałem, że statek rozbił się, ale jest cały. W tej olbrzymiej pieczarze jest sporo statków i mnóstwo małych ludzi biegających w pobliżu.”
Hmm, pieczary, o których myślałam, nie są znów tak wielkie, a on mówi o wielu statkach. To staje się coraz bardziej zagadkowe. „Czy w pieczarze są jacyś ludzie-jaszczury?”
„Nie, nie ma żadnego.”
„Czy są z tobą jacyś ludzie z tego statku?”
„Tak, mnóstwo. Trwa tutaj różnego rodzaju aktywność. Małe stworzenia-niewolnicy rozładowują różne rzeczy, jakby ratowali co się da ... tego rodzaju rzeczy. Są też maszyny, metaliczne i srebrzyste. Panuje jakaś gorączka – każdy się śpieszy. Mam uczucie typu ‘to zostało wykonane’ lub coś zostało zrobione i ‘to nieodwracalne.’”
„Czy wiedziałeś, że ‘to’ ma się stać?”
„Mam wrażenie, że rzeczywiście wiedziałem. Nie miałem odczucia, że było to niespodziewane. Wszyscy ci ludzie panikują, chociaż wiedzieli, gdzie to miejsce się znajduje i wiedzieli, że możemy dostać się do tej pieczary przez wodę. Znajduje się ona we wnętrzu lądu i nie jest to po prostu grota, jest to naprawdę ogromna pieczara. Można tu się dostać tylko przez wodę. Jest cała oświetlona.”
„Jak więc wyglądają inni ludzie, którzy znajdują się na statku?”
„Niektórzy to ci gruszkowaci, o których mówiłem, ale większość to szczupli ludzie ze skórą podobną do rekiniej.”
„Czy masz jakąś łączność z ludźmi-jaszczurami, by dowiedzieć się kim są ci inni?”
„Jakąś łączność? Tak, byłem łącznikiem.”
„Czy wiesz o jakichś ocalonych ze statku bazowego?”
„Jeśli ocaleli, nie mam pojęcia, dokąd się udali.”
Coś tu nie pasowało, nic z tego nie wynikało. „Przesuń się trochę w czasie i powiedz, co się dzieje.”
„Jest to znacznie później, może lata później. Wszystko jest teraz poukładane i większość społeczności znajduje się ciągle pod ziemią. Ale prawie cały sprzęt i materiał, które widziałem wcześniej, został wyniesiony na zewnątrz. Niewątpliwie na zewnątrz zachodzi osiedlanie. Owi niewolnicy to robią.”
„Czy możesz popatrzeć na swoje ciało i powiedzieć, jak wygląda?”
„Jest teraz znów brązowe. To dziwne – powróciłem do wyglądu sprzed wstąpienia na statek bazowy. Myślę, że adaptowałem się do środowiska. Nawiasem mówiąc, oni odlatują, statki, które przetrwały odlatują, gdyż ta rzecz została zrobiona wbrew wszelkim przeciwnościom.”
„Dokąd się udają?”
„Z powrotem do domu; te małe statki próbują wrócić do domu. Wygląda na to, że wszystkie wylatują. Ponieważ nie ma statku bazowego, będą próbowali dokonać tego sami. Ja nie mam żadnej nadziei i nie lecę z nimi.”
„Czy wiesz, co później się z nimi dzieje?”
„Nie. Oni po prostu znikają. Czekali i czekali, dopóki nie stało się bezpiecznie. Ludzie jaszczury myślą, że wszystko zostało zniszczone i że tych innych ludzi już nie ma. Rozwinęła się wyraźnie nowa cywilizacja dzięki pożywieniu i technologii, które to zapoczątkowały.”
„Czy to się odbywało we wnętrzu Ziemi?”
„Nie, oni zaczęli wynosić te materiały na zewnątrz i uprawiać. Wykorzystali nasiona i zarodniki, które znajdowały się w tych stożkach, które zabrali i zmagazynowali. Tu wchodzi w grę, jak wiesz, upływ czasu. Czuję, że przesunąłem się bardzo daleko w czasie. Stało się tak, że zaczęła rozwijać się nowa cywilizacja, w oparciu o zapasy pozostałe po statku bazowym.”
Już nic mi nie pasowało. „OK, zostawmy to na razie. Wróć na statek bazowy ze wszystkimi tymi ludźmi na pokładzie, kiedy ludzie-jaszczury złamali słowo i zaatakowali ten statek.”
„Tak, problem polegał na tym, że nie całe wyposażenie i materiały dało się przetransportować. Wychodziło na to, że trzeba było zaczynać z tylko połową materiałów.”
„Dobrze, czy możesz się rozejrzeć i stwierdzić, czy jest tam głównodowodzący?”
„Istotnie, jest tam też ktoś inny. Gdy się rozglądam, widzę kogoś innego, bardzo podobny typ istoty.”
„Niczym brat?”
„Tak.”
Intensywnie myślałam przez chwilę. „A tak, brat komandora odleciał w statku ratunkowym, ale rozbił się w morzu. Zginął na tym statku.”
Peter przytaknął głową: „Widziałem go i on rzeczywiście roztrzaskał się. Wiesz, nie wyglądało to tak, by ktokolwiek mógł ocaleć.”
Przynajmniej jedna rzecz stała się jasna. Peter nie znajdował się na statku, który wpadł do wody. Zapewniłam go: „Jednak oni przetrwali; byli ludzie na statku, którzy przeżyli wypadek.”
Peter uśmiechnął się: „To dobrze.”
Być może Peter zginął i oglądał to wszystko po śmierci. „Czy czujesz, że w tamtym czasie wciąż tam byłeś. Czy przyszedłeś tam później?”
„Byłem na miejscu.”
„Musisz być bardzo ostrożny względem tego, co oglądasz. Masz skłonność do grupowania wszystkiego w jedno, a ja próbuję to porozdzielać. Czy istotnie potrafisz zobaczyć siebie, jak ratujesz się ze statku bazowego po tym jak ludzie-jaszczury złamały słowo? Musiałeś w związku z tym czuć się bardzo źle.”
„Trochę.”
„Tylko trochę?”
„Cóż, wiesz, że to nie było coś niespodziewanego. W istocie zanim to się stało wiedziałem, że będzie czas na rozładunek wszystkiego. Niestety nie było go – byli zbyt szybcy w swojej zmianie stanowiska.”
„Tak, ale to nie było dyskutowane z komandorem, nieprawdaż? To, że oni mogą złamać słowo?”
„Nie. I ja próbowałem negocjować z nimi tak, by nie złamali. Próbowałem zaaranżować sytuację tak, by w możliwie najłatwiejszy sposób mogli zabrać te rzeczy. O to chodziło w tych negocjacjach. Wiesz, czuję się pewnego rodzaju międzygalaktycznym dyplomatą. Naprawdę było ważne, by to się wydarzyło – była tylko kwestia zyskania na czasie.”
„Dlaczego mówisz, że było naprawdę ważne, by rzecz się wydarzyła?”
„Ze względu na wszystkie materiały, które wieźli na statku bazowym. Było krytycznie ważne, by przeszły do tej nowej cywilizacji. Każdy wiedział, że będą tego potrzebowali do ponownego ustanowienia cywilizacji, która znajdowała się gdzie indziej na tej planecie.”
To zdawało się nawet pasować. „Tak, miało to być czymś jak nowy ogród. W rzeczywistości było to planowane na długo przed tym jak ludzie podobni do jaszczurów przejęli Ziemię, a później zostali wyrzuceni. Musiałeś odegrać jakąś rolę w realizacji tego. Czy możesz wrócić na statek bazowy w czasie, gdy wybuchał? Czy w istocie zginąłeś razem z głównodowodzącym?”
„Nie.”
„Dobrze to przemyśl. Wiesz, że bardzo możliwe, że gdy umierasz, w tej chwili nie zdajesz sobie z tego sprawy. Chciałabym, abyś przyjrzał się i zobaczył, czy być może w rzeczywistości opuściłeś w tym momencie swoje ciało i ewentualnie wszedłeś w inne.”
Peter zdawał się głęboko to rozmyślać. „Hmm, chodzi o część pomiędzy – jest przerwa, ponieważ nie wiem, jak dostałem się ze statku do groty.”
Przytaknęłam: „Myślę, że sam stwierdzisz, że w rzeczywistości opuściłeś ciało, że twoje ciało uległo zniszczeniu wraz z tym statkiem.”
„Ale w moim umyśle tkwi taka ciągłość umiejętności przewodzenia.”
„Tak, myślę, że czerpiesz z poprzednich doświadczeń i zdolności, które są wykorzystywane w następnym życiu. Być może do tej podziemnej groty trafiłeś dużo później. Tak czy inaczej, myślę, że prawie skończyliśmy. Czy jest jeszcze coś innego, czemu chciałbyś się przyjrzeć?”
„Cóż, jest jeszcze ta sprawa winy.”
„Masz poczucie winy?”
„Tak, na myśl przychodzi mi wprost słowo wina.”
„Czy to dlatego, że ty, jako dyplomata, wiedziałeś cały czas, że to nie zadziała?”
„Próbowałem uczynić wszystko, by zadziałało, ale nie udawało mi się wszystkich przekonać.”
Opadłam na oparcie: „Tak, i w rzeczywistości zwodziłeś także komandora, gdyż mówiłeś mu coś, wiedząc, że gady nie zgodzą się. Czy twoja wina wynika z tego, że odgrywałeś tylko przedstawienie?”
„Ale jego dowódcy także wiedzieli.”
Szczęka mi opadła: „Powiedziałeś, że jego dowódcy także wiedzieli?”
Peter przytaknął: „Właśnie dlatego mnie wezwali, dlatego zostałem sprowadzony. Ludzie, którzy wysłali go jako komandora, oni wszyscy wiedzieli. On sam nie wiedział, w co się pakuje, a ja nie mogłem mu powiedzieć, gdyż to hierarchia mnie sprowadziła. Nie chcieli nikomu powiedzieć, gdyż w przeciwnym przypadku byłby wielki strach, a oni tego nie chcieli.”
Twarz nabiegła mi krwią i poczułam się słabo. Potrzebowałam czegoś, w czym znalazłabym pocieszenie. „OK, Peter, ostatni raz – pójdź na statek tuż przed atakiem. Popatrz na dowódcę. Powiedz, co on robi, co mówi.”
Twarz Petera wyglądała na pełną troski. „Zwrócił się do operatora działa strzelającego wiązką cząstek i powiedział: ‘Strzelaj, strzelaj.’”