Kazik Borkowski (PL)

Rozdział 9

Regresja Toma
Druga regresja Stevena
Alcheringa wyjaśnia spisek

Zakończyłam tamtą regresję z uczuciem konsternacji. Implikacje zdawały się być dość jasne. Jeszcze przed wyruszeniem ekspedycji na Ziemię organizatorzy wiedzieli, że gwiezdni lidzie zostaną zniszczeni. Przez kilka dni chodziłam po okolicy, próbując zracjonalizować tę sytuację. Niektórzy z tych, z którymi prowadziłam regresje wyrażali przypuszczenie, że to, co przeżywali było czystą imaginacją. Chwilowo chciałam zracjonalizować przekaz Petera jako właśnie taki. Wtedy przyszedł Tom.

Tom uśmiechał się, gdy oglądał zdjęcia z Kariong. „Tak, jestem blisko statku. To przeżycie jest przekazywane drogą channelingu. Wydaje się, że otacza mnie aura władzy.”

„Czy myślisz, że jesteś na tym statku?”

„Jeszcze nie, ale czuję się inaczej. Moje emocje są bardzo klarowne, ale to zdaje się jest tylko moje wyobrażenie.”

„Zostawmy to. Spójrz w dół i powiedz mi, jak wygląda twoje ciało.”

Gdy Tom patrzył w dół, mając zamknięte oczy, i delikatnie machał rękami, powiedział: „Czuję, że ciało jest bardzo drobne w budowie, ale nie jest wątłe. Ramiona są cienkie, tułów jest dość szczupły. Jest całkiem zdrowe i silne. Nie widać oznak złego odżywiania lub choroby, chociaż ciało jest tak chude. Między nogami jest jakiś organ, który wygląda jak rurka. Wydaje się, że jest to bardzo prosty dodatek, który chowa się w ciele.

Otrzymuję przelotny wgląd w miejsce, gdzie jest dużo światła – być może jest to ten statek. Konsole sterowania są poustawiane w równy szereg; nie mają gałek ani wyłączników. W środku pomieszczenia jest most, być może jest on nieco bliżej przodu.

Tak, oczywiście, jest to napęd umysłowy, wibracje myśli, które wytwarzają napęd tego statku, gdy porusza się poprzez wielowymiarowe sfery. Jest tu telepatyczny system kierowania. Jest to zaawansowana technologia.”

„Jak ten system działa?”

„Steruje nim osoba otrzymująca lub wysyłająca informacje. To szczególne urządzenie wzmacnia fale mózgowe, by dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Energie te są skupiane przez struktury krystaliczne.”

„Czy w tej chwili w pobliżu są jacyś inni ludzie?”

 

„Tak, są inni. Widzę sylwetki, długie smukłe kształty stojące wokół tego mostu przy pulpitach, wykonujących swoje obowiązki.

Mam odczucie, że pod mostem jest bardzo dużo ludzi. Jest to specjalna misja. Czuję się zaszczycony, że mogę brać w niej udział.”

Chciałam wiedzieć najpierw, w jakim statku jesteśmy. „Tak, czy widzisz gdzieś dowódcę?”

„On mówi coś do mnie. Jest jakieś pytanie o obowiązki na statku. Do mnie należy codzienne utrzymanie statku oraz doradzanie mu przy podejmowaniu decyzji. Komandor zdaje się trochę niespokojny.”

„Czy wiesz, czym się niepokoi?”

„On raczej milczy na ten temat. Myślę, że podejrzewa, że coś się święci.”

„Czy jest to przed rozpoczęciem misji, czy w czasie podróży?”

„W czasie samej podróży.”

„Przesuń się w czasie w swojej pamięci do momentu, gdy statek dolatuje do Ziemi.”

„Wylądowaliśmy w otoczeniu jakiegoś buszu. Widzę, że jesteśmy w nowym nieprzyjaznym środowisku. Chyba niektórzy są ranni. Jestem poza statkiem w miejscu, gdzie założyliśmy rodzaj obozu, gdyż musimy tam zostać. Niektórzy ludzie źle reagują na składniki tego miejsca. Przykłada się pewną uwagę do pożywienia. Z tym nie było problemu, gdy podróżowaliśmy statkiem, ale tutaj zdecydowanie musimy o tym pomyśleć. Widzę grupę ludzi potrzebujących pomocy. Panuje smutek i rozczarowanie, atmosfera rozłąki i emocjonalny ból.”

„Czy ty także tak się czujesz?”

„Czuję też przytłaczający strach i cierpienie, ale musze utrzymywać panowanie nad swoją sytuacją. Widzisz, jako drugi po komandorze, mam obowiązek dbać o dobro innych. Muszę hamować i odłożyć swój strach na bok. Muszę zacząć organizować ludzi w grupy, abyśmy mogli jakoś funkcjonować w tym miejscu.

„Czy czujesz się w jakiś sposób odpowiedzialny za zranienia ludzi?” 

„Nie. Wykonywałem swoje obowiązki. Robiłem to najlepiej jak potrafiłem. W retrospekcji, były momenty, że można było lepiej zrobić rzeczy, niemniej zrobiliśmy wszystko, na co pozwalały środki.”

„Przenieś się na statek bazowy – krótko przed tym, nim wylądowaliście na Ziemi.”

„Wydaje się, że mieliśmy wtargnięcie innych statków. Chyba jesteśmy atakowani. Wygląda to na zasadzkę i ponieśliśmy ciężkie straty.”

„Co w związku z tym czujesz?”

„Trochę jestem zaskoczony, nie oczekiwaliśmy tego.”

„Czego się spodziewaliście?”

„Spodziewaliśmy się łagodnego przebiegu. Mamy chwalebną misję do wykonania dla galaktyki. Jest uczucie radości i szczęścia z powodu tego, w co będziemy zaangażowani. Jest to misja ratunkowa. Będziemy pomagać w uwalnianiu istot zniewolonych i trzymanych w ciemnościach. Mamy poparcie Boga i rady, która nas wysłała.”

„Czy możesz powiedzieć coś więcej o radzie, która was wysłała?”

„Składa się z reprezentantów różnych światów.”

„Czy masz jakąś wiedzę o tych różnych światach – jakie rasy?”

„Są to reprezentanci niemal wszystkich światów, włącznie z tymi, które nie należą do światła. Zatem, każdy gatunek, każdy świat ma swój głos.

Są tam ci bardziej ważni niż inni, co znaczy, że pewne odpowiedzialne stanowiska dotyczące kierowania radą spoczywają w rękach pewnych gatunków. Ale każdy ma swój udział. Wyrażają swoje opinie i głosują na radzie. Zgadzają się co do większości spraw, szczególnie jeśli przychodzą ze światła. Rada jest zharmonizowana ze światłem.”

„Jak rada postępuje z tą misją, tą do Ziemi?”

„Poświęcają nas.”

To stwierdzenie wstrząsnęło mną. „Dlaczego was poświęcili?”

„Z powodu niepowodzenia w negocjacjach z pewnymi innymi gatunkami. Był w grze też większy plan, chociaż wtedy nikt z nas nie dostrzegał go.”

„Czy mógłbyś teraz ująć go w słowa?”

„Złamane gatunki powinny pozostać i stworzyć cywilizację. Oznacza to, że pierwszym celem było zaniesienie światła do tego miejsca i wyzwolenie go z niewolnictwa i ciemności. Taki jest większy plan. I w taki sposób rozgrywały się zdarzenia.

W planie tym był motyw ofiarnego baranka, poświęcenia, w którym ci ludzie ponieśli ciężkie straty z rąk innych ras. Dzięki temu planeta ta mogła ruszyć do przodu. Proces odbudowy, pokonywanie przeszkód stworzyły oczekiwany skutek.

Walka została wygrana nie przez pokonanie wroga, lecz światło do tego miejsca przyniosło pokonanie przeciwności, strachu, zamętu i ciemności. Ci ludzie potrafili stworzyć coś nowego i wartościowego w tym miejscu. O tym wszystkim zapomniano. Wszyscy myśleli, że przegrali, a faktycznie oni wygrali dzięki pozostaniu i wytrwaniu. Moje zadanie zostało wykonane.”

Myśląc, że mówi o końcu swojej regresji, sięgnęłam, by wyłączyć zapis na magnetofonie. Ale powstrzymałam się: „Czy może masz jeszcze coś, co chciałbyś powiedzieć?”

„Tak. Trzecim dowódcą był Judasz, który zdradził statek, aby uchronić się przed bólem i trudnościami. W tajemnicy negocjował układ z Drako i poprzez ten układ naraził na niebezpieczeństwo innych, próbując ratować siebie. Nie wiem, co się z tą osobą stało, ale jest to szersza sprawa.”

Usiadłam wyprostowana i patrzyłam na niego. Nie byłam pewna, czy chcę tego wysłuchać.

Tom ciągnął dalej: „On miał nieciekawą cechę charakteru, pewną słabość. Powiadam ci szczerze – układ był bardzo prosty.

Chodziło o uratowanie jego życia w czasie tego chaosu i barbarzyństwa. Trzeci dowódca, dzięki spiskowi z Drako, miał pojęcie o tym, co miało się stać. Wiedział o niedotrzymaniu obietnicy i że zastawiono pułapkę. Jego głównym warunkiem było to, że on i jego najbliżsi uciekną cało z tej zawieruchy.

Wiedział, co rada galaktyczna próbowała zrobić. Wiedział też o planie niedotrzymania obietnicy przez wroga i Drako. Znał obie strony medalu, a więc wiedział jak ta podróż się skończy. Trzeci dowódca Rexegeny chciał ocalić swoje życie podczas ataku.

Jego historia jest bardzo prosta – jest to zasadniczo historia jego chciwości i własnej korzyści. A wyraźnie korzystał na tym.

Ze strony Drako czekały go wielkie nagrody za współpracę. Niemniej, on grał na dwie strony. Miał obie strony medalu.

Ze strony rady galaktycznej miał przywileje i władzę, a nagrody monetarnego rodzaju otrzymywał od Drako. Miał takie stanowisko, że wiedział, co się stanie i mógł targować się z Drako. Osoba ta wywodziła się z Plejadan. Był jednym z tych szanowanych przez radę i miał wysoką pozycję w społeczeństwie.

Miał na swoim koncie wybitne osiągnięcia i wyróżniającą się karierę. Piął się po drabinie stanowisk z wyróżnieniami, zasługami i cieszył się wielkim szacunkiem.

Ale w końcu uległ pokusie i został przekupiony. Kusili go właśnie bogactwem. Miał słabość w obszarze posiadania materialnych dóbr.

Nie było przypadkiem, że został osadzony wśród załogi tej feralnej wyprawy. Wszystko to było częścią boskiego planu. Można powiedzieć, że to on złożył swój podpis na tym planie, gdy zdjął osłony Rexegeny tuż przed atakiem.”

W tym miejscu sama zakończyłam sesję. Złość i poczucie zdrady, jakie czułam przesłoniły moją chęć dalszego słuchania.

Kilka dni spędziłam na rozmyślaniu o regresji Toma. Czy to dlatego osoba Binjala w regresji Stevena śmiała się, gdy mówiła o misji? Co to on powiedział? ‘Zapewniliśmy ich, że przedsięwzięcie będzie zorganizowane i bezpieczne. Tak im powiedzieliśmy.’ Chciałam to wiedzieć, dlatego zadzwoniłam do Stevena, prosząc, by przyszedł na spotkanie ze mną.

Po niemal zaprowadzeniu Stevena do ‘gorącego’ siedzenia, on prawie natychmiast uzyskał połączenie i przedstawił się jako Binjala z Elohim. Przez chwilę miałam wrażenie, że wszystko to zostało zaaranżowane, a nie wynikało z mojej inicjatywy. Poprosiłam go, aby wyjaśnił, dlaczego śmiał się, gdy mówił o niepowodzeniu misji pięćdziesięciu tysięcy gwiezdnych ludzi.

Steven popatrzył na mnie z najmniejszym z możliwych uśmiechów. „Sensem przenoszenia z planety na planetę była dusza gwiezdnych ludzi. W obecności nadzwyczajnej przemocy podczas przenoszenia ciał fizycznych z jednego miejsca na drugie, przejawianie się ich świadomości stało się całkiem inne. Musi istnieć czas, gdy opuszczasz ciało – możesz to zrobić kiedy chcesz. Początkowo sugerowaliśmy radzie, aby gwiezdni ludzie opuścili ciała wcześniej, przed jakąkolwiek podróżą. Przemierzyliby więc przestrzeń międzygwiazdową bez ciała.

Taki plan przedłożyliśmy. Jednak oni zdecydowali, że gwiezdni ludzie opuszczą swoje ciała na Ziemi, aby pozostawić rezonans swojej fizycznej formy. Jak powiedziałem wcześniej, myśleli, że przyda to wartości w ich poczuciu wspólnoty itp.”

„A co ze śmiechem?” – dopytywałam się.

„Śmiech dotyczył tej pięknej zmiany planu, gdyż w rzeczywistości był to boski dodatek. W ten sposób zaniesiemy nie tylko ich ciała duchowe, ale także rezonans ich fizyczności. Uznaliśmy, że jest to wspaniały pomysł.”

Jak coś tak przerażającego mogło mieć sens? „Uznano, że będzie to z większą korzyścią dla planu – czy to chciałeś powiedzieć?”

„Tak, istotnie, ze znacznie większą korzyścią. Bo wtedy my, jako jednostki inkarnujące się na Ziemi, moglibyśmy wykorzystywać zarówno psychiczne, jak i fizyczne pozostałości kultury opuszczonej przez gwiezdnych ludzi. Jest to wielce stymulujące dla nas w naszych fizycznych przejawieniach na tej Ziemi.”

„A więc, w istocie nie śmiałeś się z nich?”

„Nie, w ogóle nie. Śmialiśmy się z nimi, z ich duszami. Oni podjęli decyzję na poziomie duszy. Było to naprawdę piękne. Było to cudowne. Śmiech nie miał nic wspólnego z ich fizyczną destrukcją. Destrukcja formy fizycznej jest bolesnym przeżyciem, ale jest to tylko ból fizyczny.”

Ciągle nie rozumiałam: „Zatem dlaczego wyraziłeś się śmiechem?”

„Cóż, w konwersacji za pomocą słów na dowolnym poziomie, śmiech jest po prostu odbiciem nagromadzenia energii lub ekscytacji. Rozmawialiśmy o fizycznym przemieszczaniu się gwiezdnych ludzi z miejsca na miejsce oraz o opisie ich wyboru, decyzji porzucenia ciał, który, jak powiedziałem, był wyborem duszy. Rozmowa wymagała jakiejś odpowiedzi, a ja dałem pozytywną odpowiedź. Czy rozumiesz?”

Zaprzeczyłam ruchem głowy: „Nie jestem pewna czy rozumiem. Nie rozumiem też samej tej odpowiedzi. Śmiech sugerowałby, że śmiałeś się z nich lub że wątpiłeś w ich zdolność do zrozumienia, co robią.”

Steven uśmiechnął się i machnął ręką. „Musisz zrozumieć, że chociaż spowodowało to więcej fizycznego cierpienia i większą świadomość o skrajnym przywiązania do formy fizycznej, odbyło się to dla znacznie wyższego dobra. Oni sami, jako dusze, doskonale o tym wiedzieli. Dlatego ja gratulowałem wyboru ich dusz. Była to bardzo odważna decyzja, szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności ich fizycznych bolesnych przeżyć. Ale nawet one okazały się dla nas pomocne. Teraz możemy z nieco większym luzem przyjmować czas, gdy przychodzi opuszczać nasze fizyczne ciała, gdyż wiemy, że będziemy związani z ciągłymi inkarnacjami na pojedynczej planecie, w ciele, które zostało zaprogramowane do sięgania po światło.”

Ogarnęło mnie niesamowite uczucie: „Mówisz tak, jak gdyby wszystko to zostało zrobione dla Reptoidów, Dinoidów i Drako.”

„Cóż, tak jest.”

Ku własnemu zdenerwowaniu zdałam sobie sprawę, że aby dowiedzieć się od drugiej strony, co właściwie stało się z misją, pozostało mi tylko spytać. Tak też zrobiłam: „Powiedz mi, co z twojego punktu widzenia stało się po przybyciu statku bazowego.”

Na twarzy Stevena wykwitł szeroki uśmiech, tak jakby czekał, aż zapytam. „Przyjąłem postać jaszczura, aby wpłynąć na króla jaszczurów i jego królową. Przyjąć jakąś fizyczną formę było dla mnie rzeczą bardzo łatwą. Pełniłem rolę doradcy. Kiedykolwiek byli w rozterce w sprawie zbliżającego się gwiezdnego statku, służyłem radą.

Miałem na uwadze doniosły plan zintegrowania różnych gatunków na Ziemi z gwiezdnymi ludźmi, ale wiedziałem, że jaszczury nigdy wprost na to nie pójdą. Po prostu nakierowywałem ich, bez ich wiedzy, we właściwą stronę. Aby jaszczury przyjmowały moje rady, musiało być dla nich jasne, że to oni skorzystają, dlatego moje możliwości manewru były bardzo ograniczone. Ale udana integracja stanowiła najwyższy cel.

Mój podszept do ucha króla jaszczurów stawał się coraz bardziej złożony w miarę zbliżania się końca, gdy zbliżał się ten statek.

W terenie mieliśmy podwójnych agentów. Ci okazyjni ‘dyplomaci’ odbywali podróże do statku, by przedyskutować niektóre szczegóły związane z bezpiecznym i pomyślnym przybyciem gwiezdnych ludzi. Taka była oficjalna wersja. Tak mówiliśmy ich urzędnikom – tym, którzy wydawali się bezpieczni w swoich przekonaniach.

Druga strona planu to oczywiście próby znalezienia słabych ogniw na wyższych szczeblach dowodzenia gwiezdnych ludzi, próby ubicia z nimi interesów. Byliśmy najbardziej zainteresowani w ich technologii. Kilka ich narzędzi, coś z ich maszynerii byłoby dla nas bezcenne w wojnach przeciwko ludziom-kotom, w panowaniu nad Dinoidami jak również przy rozwijaniu nowych i o większych możliwościach gatunków stworzeń podobnych do małp, które w kopalniach wydobywały dla nas złoto.

Tak więc, sondowaliśmy ich. Znajdowaliśmy osobę, robiliśmy spotkanie – małe, jeden na jednego lub jeden na dwóch – i dyskutowaliśmy z gwiezdnymi ludźmi, proponując im jakiś układ. Początkowo szło bardzo dobrze – wszyscy byli zainteresowani skąd przychodzimy, mówiąc takie rzeczy jak ‘Czy mielibyście dla nas jakiś zbywający mały laser?’ Zawsze odpowiadaliśmy ‘Ach, oczywiście, weźcie ten jako wyraz naszej przyjaźni.’ Z upływem czasu i gdy odbywało się coraz więcej wymian, proszono nas o większe transakcje i przepływało więcej maszynerii. ‘Gdzie na planetę spuszczacie swój sprzęt?’ – pytaliśmy. Bo oni rozmieszczali go w różnych miejscach.

W ten sposób dowiedzieliśmy się, że mieli inne miejsca lądowań, inne miejsca, o których nikt nie wiedział, gdzie złożyli część swojej technologii, za pomocą której miały być prowadzone eksperymenty genetyczne. Teraz mogliśmy wrócić na dół, przyjrzeć się szczegółom i dowiedzieć się czegoś. Gdyby w pewnych okolicznościach komunikacja ze statkiem bazowym była niepełna, albo zepsuta, albo po prostu niedostępna, moglibyśmy sami posiąść całość.

Zatem, wyciągałem tego rodzaju informacje ‘w zamian za być może jakieś ułatwienie waszego osobistego lądowania,’ ha, ha, itd.

Niektóre z interesów, jakie robiliśmy, stały się ryzykowne dla danej gwiezdnej osoby. Wiązały się z zagrożeniem ich pozycji, narażaniem ich szacunku dla własnej władzy. Jednak to, co oferowaliśmy było słodsze. A, oczywiście, mieliśmy co oferować. Nawet biały złoty proszek na początek wydawał się całkiem atrakcyjny. Nie dawaliśmy go, oczywiście, ale zawsze po prostu oferowaliśmy. I, o czym nie powinienem zapomnieć, przeprowadzono przygotowania na wielki dzień, w którym statek ten miał wylądować na ceremonię.

Jako Binjala osobiście odbywałem okazyjne wizyty na statku, nie zawsze w przebraniu. Czasami pojawiałem się jako dyplomata, ale nie koniecznie powiadamiałem jaszczury, że udaję się w ich imieniu, nie zawsze. W ten sposób mogłem dowiedzieć się więcej i nie musieć składać raportu.

Robiłem też pewne ciekawsze interesy, nawet dowiadywałem się o położeniu ich poprzednich genetycznych eksperymentów na ich własnych planetach, a nawet jeszcze lepiej – zdobywałem informacje uzyskane z tych eksperymentów. Były to, oczywiście, czysto poufne informacje u gwiezdnych ludzi, a mimo to zdobyłem je, zostały sprzeniewierzone.

Porozumienia stawały się dość skomplikowane. Zacząłem podejrzewać, i powiedziałem to królowi, że niektórzy z naszych zwerbowanych ludzi na statku bazowym rozważali wyjawienie swoim ludziom, w co się zaangażowali, co było bardzo niebezpieczne dla wrażenia płynnego przejścia, jakie próbowaliśmy stworzyć.

Nadarzyła się złota okazja – czas faktycznego przekazania. Na Ziemi mieli zjawić się Alcheringa i Egarina. Obecni będą król-jaszczur i jego królowa. Będę mógł więc polecieć w moim przebraniu Binjala, oficjalnie i nieoficjalnie, i porozmawiać z pewnymi wysokiej rangi ludźmi, bez obawy wtrącania się komandora. Była to doskonała okazja udania się tam i rozmowy, zobaczenia, co mogę załatwić.

Alcheringa całą swoją energię poświęcał dla bezproblemowego przebiegu spotkania, zabezpieczając też siebie fizycznie, gdyż ma podejrzenia, że sprawy nie potoczą się tak jak miały. Mimo to wszyscy muszą kontynuować działania, przy czym, co gorsza, nie mają pewności, co się dzieje. Szczęściem nie rozpuściłem tej informacji. Tak więc, podejmuję podróż do statku – tylko ja sam.

Jeden z mniej ważnych zwerbowanych, z którym rozmawiałem o tym układzie z wymianą wyników eksperymentów genetycznych, powiedział o tym jednemu ze swoich przełożonych. Znalazłem się w bardzo trudnym położeniu.

Wiedziałem, że karty trzeba wyłożyć na stół, wiec próbowałem zaoferować temu przełożonemu układ, że jeśli da mi te szczegóły eksperymentów, będzie to bardzo użyteczne.

To nie zadziałało, więc powiedziałem: ‘Zniszczymy was. Masz tylko jedną szansę, rozumiesz? Albo dasz mi teraz tę informację, albo tak czy owak po prostu was rozwalimy. Jeśli więc chcesz dać szansę na przetrwanie swojego gatunku, wyjaw mi tę informację teraz. Jest to rzadka okazja. Bo widzisz, cała wasza misja, zapewniam cię, nie powiedzie się. Ale jeśli dasz mi tę informację, będziemy mieli pewne możliwości zachowania twojego gatunku, w hybrydyzowanej postaci, pod kierunkiem i nadzorem jaszczurów.’

Jemu ta oferta wcale się nie spodobała – oczywiście, że nie. Ale musiałem ją złożyć. Odszedłem i wkrótce wróciłem razem z pewnym osobnikiem-jaszczurem, by z nim porozmawiać. Sprowadziłem ze sobą urządzenie dla tej gwiezdnej osoby, aby mogła za jego pomocą odczytać z kroniki Akaszy przyszłość tego jaszczura. Ten jaszczur będzie odpowiedzialny za zniszczenie gwiezdnych ludzi.

Posadziłem jaszczura, dość mocno znieczulonego. On w rzeczywistości nie wiedział, co się dzieje, ale nie dbałem o to. Powiedziałem: ‘Patrz, odtwórz kronikę tego, co ma się zdarzyć z tym jaszczurem, a zobaczycie, że jutro wszyscy zginiecie.’ Oczywiście obejrzeli to i doznali totalnego szoku.

Wiedzieli, że ja byłem w pewnym stopniu odpowiedzialny za całą tę sprawę. Powiedziałem im, że król i królowa nie wiedzieli, że tu jestem, chociaż działałem częściowo w ich imieniu. Wyjaśniłem, że nie należę do jaszczurów. Wydaje się, że oni nie potrafili pojąć tego tak jak się spodziewałem.

Dlatego pokazałem im przykład techniki, która będzie użyta do zniszczenia ich – było to małe urządzenie, ale zrobiło sporą dziurę w jednym z większych sprzętów ich wyposażenia. Powiedziałem do kierownika: ‘Jest to tylko małe działko, wiecie? Mamy armatę czterdzieści razy większą, która jest gotowa na was.’

Ku memu zaskoczeniu on wskazał na jaszczura i powiedział: ‘Ten twój mały przyjaciel wróci. Przekaże wiadomość, że odrzuciliśmy twoją ofertę.’ Potem spytał czy może obejrzeć małe działko, które demonstrowałem, a gdy mu podałem, zastrzelił mnie za jego pomocą. Tak było.

Pomyślałem ‘Cholera, straciłem ciało.’ Żaden z innych jaszczurów o tym nie wiedział. Ci gwiezdni ludzie mogą wyrzucić moje ciało w przestrzeń kosmiczną, jeśli chcą – nie dbam o to, co zrobią. Następnie decyduję się wrócić, przyjąć inne ciało, tak jak poprzednie, bo to nie jest żaden problem i zgłosić się jak zwykle w komnacie króla po spotkaniu.

Ach, jeszcze jedna rzecz, którą zrobiłem po zabiciu mnie. Ponieważ straciłem własny głos na Rexegenie musiałem przygotować nowy plan, który niezawodnie zadziała.

Na statku był młody chłopiec, wolontariusz od Elohim. Wcześniej dość się zaprzyjaźniliśmy. Powiedziałem do niego: ‘Jeśli zechcesz, możesz uniknąć destrukcji, jeśli polecisz na dół. Masz tę jedyną szansę, bo inaczej jutro zginiesz.’ On na to: ‘Tak, wierzę ci.’ Mówię: ‘Musisz wejść w ciało tego szczególnego stworzenia podobnego do małpy, tam na dole jutro rano. Pomogę ci to zrobić.’ ‘Jasne, chcę to zrobić’ – odpowiedział.

On jest bardziej utalentowany niż większość z nich. Mój mały przyjaciel wykonuje swoją role tak jak go o to proszę. Wstępuje w małe stworzenie podobne do małpy, a ja wkładam tam też małą część siebie i przynęta jest gotowa. To małe stworzenie podobne do małpy przeżywa cudaczny czas i zaczyna dziwnie się zachowywać. Dlatego jest pojmane przez strażników-jaszczurów i zabrane do skonsumowania przez Drako.

Jaszczury składają ‘ofiarę’ z tego małego niewolnika, licząc na zjawę imperatora Drako, który da im instrukcje jak postąpić teraz, gdy już skończyła się ta mała farsa z uroczystości przekazania. Ale zamiast zjawy Drako-imperatora otrzymują zjawę wytworzoną przeze mnie. Sprawiam, że nowy imperator Drako mówi: ‘Rozwalcie statek.’ On to mówi, a jaszczury posłusznie wykonują i sprawa jest załatwiona. Dusza małego chłopca przeszła do wolnej przestrzeni, uwolniona od traumy destrukcji. Taki był nasz układ.

Gwiezdni ludzie myśleli, że mogą powstrzymać te wydarzenia przez zniszczenie mnie, gdyż ja byłem emisariuszem tej informacji. Ale ja mimo wszystko doprowadziłem do spełnienia się planu. Czy masz jakieś pytania?”

Wszystko to było dla mnie trudne do zaakceptowania. „Dlaczego gwiezdna osoba miałaby rozmawiać z tobą, pomijając groźbę śmierci?”

Steven roześmiał się: „W trakcie podróży, z biegiem czasu poprzez, że tak powiem, szepty do ucha nastąpiło pewne rozumienie wśród nich, że będą problemy. Wiedzieli, że może być jakiś element trudności i zdrady wśród nich, co wykrzesało drobniutkie ziarenko własnego interesu.

Gdy ten czas zbliżył się i zaczęli jeszcze bardziej podejrzewać, że to przedsięwzięcie nie zadziała w spodziewany okazały sposób, oferty zachowania skóry stały się coraz bardziej atrakcyjne. Teoretycznie mogliśmy zaoferować im miejsce w naszej kulturze, ale im ta idea specjalnie się nie podobała.

Nie miałem zbyt wiele do zaoferowania, ale wystarczająco dużo na wytworzenie niewielkiej niepewności. Wystarczało, że wymieniałem energię z jaszczurami a za tym następował wzrost niepewności.

Być może istotna była oferta niektórych z naszych technologii, przedstawiona jako dobroczynna dla nich i ich rodzin.

Nie posiadaliśmy urządzeń umożliwiających genetyczne zmiany w pięćdziesięciu tysiącach, ale być może poradzilibyśmy sobie z dziesięcioma lub dwudziestoma. Mawiałem: ‘Czy chciałbyś znaleźć się wśród tych kilku wybrańców, gdy pojawi się oferta w tym względzie?’ Ziarno pokusy zostało zasiane. Nie musieliśmy ciągnąć tego dalej. Musieliśmy tylko uchwycić skrawek.”

Steven przerwał i zaczął wpatrywać się we mnie tak jak to zrobił przy pierwszej regresji. W istocie wcale nie podobało mi się to spojrzenie, chociaż ten codzienny Steven jest bardzo miłą i szczerą osobą. W umyśle pojawiło mi się pytanie: „Czy kiedykolwiek kontaktowałeś się z ocalonymi?”

Steven znów się uśmiechnął: „Jeśli mogę zrobić dygresję na minutkę. Bardzo ważne było, żebym podczas działań na rzecz jaszczurów zachowywał ściśle ich tok myślenia. Nie mogłem odbiegać od tego zbyt mocno, zachowując tożsamość z nimi. Jednakże zbliżyłem się do ocalałych gwiezdnych ludzi, za pierwszym razem w mojej tubylczej postaci jako wysokie wyprostowane stworzenie podobne do małpy noszące włócznię. Robiłem to także w rozmaitych innych postaciach, próbując znaleźć kogoś posiadającego więcej informacji.

Było to bardzo trudne zadanie ze względu na ich niedolę i społeczne zharmonizowanie. Byli bardziej zainteresowani w znalezieniu sposobów ulżenia swoim towarzyszom niż przekazywaniem wyraźnie wrażliwych informacji obcemu stworzeniu. Było więc mi trudno zdobyć dla jaszczurów ich technologię.

Ponieważ miałem wpływy u kilku ocalałych, przyjmowałem różne postacie i udzielałem im bardzo konkretnych pouczeń, mówiłem jakich roślin używać, jak przyrządzać pewne lekarstwa i gdzie można znaleźć pewne zwierzęta, które nadawałyby się do wykorzystania w ich przedsięwzięciach.

Mogli to wszystko sami osiągnąć, ale w ten sposób sprawy uległy znacznemu przyśpieszeniu i przebiegały bez ryzyka. Istniała też możliwość, że ludzie-jaszczury odzyskają społeczny kręgosłup i zaczną polować na nich. Zatem, czynnik czasu był istotny.

Destrukcja statku była dla ludzi-jaszczurów w rzeczywistości dość stresująca. A to dlatego, że było to wydarzenie wielkiej rangi z ogromną liczbą zabitych. Działania wojenne na ogromną skalę zostały skierowane przeciwko komuś, kto w sposób oczywisty nie był agresorem. Przeciętny jaszczur zaczynał pytać ‘dlaczego?’ Pilnie potrzebne stały się polityczne środki zaradcze. Król poprosił mnie o radę.

Wśród innych sugestii próbowałem przeforsować propozycję, że może mądrze byłoby być łagodnym dla niektórych z pozostałych gwiezdnych ludzi, oczywiście choćby tylko dla pozyskania od nich innych wartościowych informacji.

Jeden z ambasadorów oświadczył, że być może jestem bardziej zainteresowany w promocji gwiezdnych ludzi niż naszych. Ja oponowałem, że połączenie byłoby korzystne dla obu stron, szczególnie dla jaszczurów.

Ten prosty pomysł przyjęto jako wielki akt zdrady i moje ciało zostało zabite, czym też zakończył się mój bliski związek z jaszczurami. Mogłabyś więc powiedzieć, że zginąłem za twoich ludzi.”

Odesłałam Stevena, by przemyśleć sytuację.

Złość i poczucie zdrady dominowało w moich uczuciach. Czy gwiezdni ludzie byli naprawdę tak naiwni, że pozwolili poprowadzić się ścieżką kłamstw i podstępów? Nie chciało mi się wierzyć, żeby mogła być to prawda.

Peter mówił o radzie, która poświęciła gwiezdnych ludzi. Steven wspomniał, że sugerował radzie, żeby gwiezdni ludzie opuścili swoje ciała przed podróżą na Ziemię. Czy powinnam wierzyć Peterowi i Stevenowi? Jeśli tak, czym była ta rada? Jeśli była to prawda, dlaczego Alcheringa mi o tym nie powiedział? Musiałam to rozstrzygnąć, dlatego poszłam do swojej pracowni, usiadłam z kamieniem Alcheringa i wezwałam jego imię.

„To ja, Alcheringa. Co cię męczy, moje dziecko?”

Wyjąkałam: „Niektórzy ludzie, których poddałam regresji, wskazywali na istnienie spisku w misji Rexegeny. Mówili o radzie. Czy w istniała jakaś rada związana z tą misją?”

„Tak, była rada galaktyczna, coś przypominającego wasze ONZ. Składała się z ras pochodzących z różnych części galaktyki.”

„Czy decyzja wysłania Rexegeny na tę misję zapadła na tej radzie?”

„Tak, taką decyzję podjęła ta rada. Ale po wyruszeniu Rexegeny w drogę, warunki związane z przebiegiem misji zmieniły się.

Istniało porozumienie, w które rada wierzyła i które zaakceptowała, gdy statek wyruszał. Jednak stwierdzono, że Reptoidzi cofnęli dane słowo i nie mieli zamiaru opuszczać tej planety.”

„Czy rada wiedziała, że Rexegena zostanie zniszczona?”

„Nie, oni nie wiedzieli – nie wszyscy. Jak powiedziałem, byli tam tacy, którzy najpierw się zgodzili, a potem wycofali z danego słowa.”

„Czy w radzie był jakiś rodzaj wybiegu?”

„Tak, istotnie. Ale nie tyle dotyczył on członków rady, co tych, którzy byli z nią powiązani i współdziałali z nią. Przez pewien czas rada była nieświadoma, ale później zdali sobie sprawę, że istniał poważny podstęp.”

Zamrugałam oczami: „Jak rada, która rzekomo jest ‘Galaktyczna’ mogła przegapić coś takiego; czy nie posługiwali się telepatią?”

„Tak, ale podobnie jak ludzie, oni byli fizyczni i w punkcie częstotliwości, który ma pewne ograniczenia, dlatego popełniano błędy, jak to często dzieje się w wielu radach. Wasze ONZ popełnia błędy w ocenach. Na pewno to dostrzegasz.”

„Nie mam pewności, że potrafię.”

„Dyplomatyczna misja wysłana do rozmów z Reptoidami wróciła z optymistycznym raportem, stwierdzającym, że Reptoidzi są bardzo chętni do odejścia. Było tak po prawdzie dlatego, że rada uchwaliła edykt, że powinni odejść, gdyż przejęli tę planetę wbrew woli Boga. Jednakże, gdy okazało się, że nie odeszli, trzeba było dokonać poprawek.”

„Jakich poprawek?”

„Poprawek wynikających z wiedzy, że misja jest skazana na klęskę. Było, oczywiście, wiele smutku. Wtedy skierowali się po poradę do Elohim i otrzymali ją.”

„A co ze stwierdzeniem Stevena, że gwiezdni ludzie mieli porzucić swoją fizyczność w celu pozostawienia swojej świetlnej istoty i fizycznego odcisku na Ziemi. Czy to prawda?”

„Tak. Ich decyzja, żeby tak postąpić pochodziła z podpowiedzi Elohim. Stało się to na poziomie innej częstotliwości. Dusza działa na tej częstotliwości i to właśnie w tym kontekście zawarto nowe porozumienie. Doszło do niego, kiedy przyszło zrozumienie, że w fizycznym sensie misja nie powiedzie się.”

Nie podobało mi się to, co usłyszałam. „Czy podjęto jakieś wysiłki, aby wyciągnąć tych ludzi z kłopotów lub istniał alternatywny plan, który być może mógłby uratować ich życie?”

„Gdy statek Rexegena już wystartował i był w drodze, nie było sposobu, aby go zawrócić.

Rada podjęła decyzję o próbach pomocy każdemu, kto ocaleje. Poza tym, jak już mówiłem, dusze już zgodziły się porzucić u celu swoją fizyczność.”

„Kiedy się zgodziły?"

„Po tym jak stwierdzono, że plan się nie powiedzie. Na ich dusze mieli wpływ Elohim. Zrozum, że u tych galaktycznych ras jest inna świadomość niż u ziemskich ludzi. Nie była to świadomość fizyczności – dalece nie, moja droga. W przeciwnym przypadku nie tak łatwo oddaliby swoje życia.”

Wszystko to brzmiało dla mnie jak misja nieświadomego samobójstwa. „Zanim odlecieli, żaden z gwiezdnych ludzi nie miał żadnej świadomej wiedzy o tym, co ma się wydarzyć?”

„Nie mieli, jak już ci mówiłem. Rada też nie miała. Dopiero w czasie podróży statku zrozumiano, że istniał podstęp i że zostały wypowiedziane słowa nieprawdy. Te jednostki były bardzo przebiegłe, kompletnie zwiodły radę.

Dołożono wszelkich starań, aby pomóc tym, którzy przetrwali. Ci, którzy zginęli wrócili do swoich świetlnych ciał stwierdzając, że zgodzili się na to. Nie było ustalone czarno na białym, że misja ma się nie powieść – byli dalecy od tego. Jak w przypadku każdej misji, trzeba wnosić poprawki. Gdy staje się całkiem jasne, że wojny się nie wygra, muszą się cofnąć i przemyśleć sytuację. I to właśnie nastąpiło.”

„Chcesz powiedzieć, że była to wojna?” – spytałam.

„Nie była to wojna z bronią – z punktu widzenia gwiezdnych ludzi. Była to wojna z ciemnością, a oni przynosili krystaliczne światło. Obecnie wrócili, aby ujawnić tę historię dla uczczenia pamięci – i niczego nie zgubili. Osiągnęli to, co zaplanowali. To prawda, że ocaleni doświadczyli cierpienia i tęsknili, za tymi, którzy poszli dalej. Ale teraz znów się połączyli.

Jeśli popatrzysz na życie jak na wieczność bez końca, zrozumiesz, że nie ma potrzeby martwić się o to czy powinni lub nie powinni byli umrzeć na planie fizycznym, gdyż oni poszli dalej i przyjęli inne fizyczne ciała – dalej ciągle inkarnują się. Ci ludzie to ci sami, którzy nieśli światło przez wieki, pomagając ludziom w ewolucji. To wymaga odwagi, a oni dobrze się sprawili.”

Być może, ale cała ta sprawa miała domieszkę Drako: „Steven powiedział, że Drako wiedzieli o tym i cieszyli się z wyniku, zanim on się zrealizował.”

„Drako należą do innej częstotliwości niż rada. Oni też łączą się z Elohim i tą częstotliwością, gdyż są upadłymi aniołami. Rozumieli i przewidywali w jaki sposób źródło światła może przynieść im korzyść i wiedzieli też, że źródło to przyniesie światło do tego zakątka galaktyki. Drako wpłynęli na Reptoidów, aby ci wycofali swoją zgodę na opuszczenie Ziemi. Zdarzenia, które się rozegrały zostały wcześniej zaplanowane przez Drako.

Gdy przedstawili to Elohim, Elohim zdali sobie sprawę z tego, że nie ma już odwrotu, dlatego wpłynęli na radę galaktyczną.”

„Aby ta przyjęła decyzję przyzwalającą na to zdarzenie?” – powiedziałam.

„Rexegena była już w drodze, gdy Elohim zrozumieli, o co w istocie Drako cały czas chodziło. Czy rozumiesz?”

„Rozumiem, co mówisz, ale równolegle do tego istnieje całkiem inna sprawa.”

„Chciałbym, żebyś przyjęła, że to zadziałało. Popatrz na to jak na bardzo pozytywną rzecz. Jeśli spojrzysz na to szerzej, dostrzeżesz, że światło przyszło do tego zakątka galaktyki i jest wielu, którzy na tym skorzystali. Gadzie formy, formy Drako i inne rasy w tym zakątku galaktyki w ogóle po raz pierwszy korzystają z doświadczania miłości i współczucia. Ta energia pomaga tym rasom wzrastać w częstotliwości.

Elohim zrozumieli, że nie było sposobu na pomoc temu zakątkowi galaktyki bez jakiejś współpracy z Drako. Podstawą do ostatecznej akceptacji tego przez radę galaktyczną było życzenie wyrażone przez Elohim.

Z upływem czasu częstotliwość zmienia się i podnosi wszystkie rasy. Pamiętaj, że Bóg-źródło jest stwórcą wszystkiego. Bóg jest czystą miłością i współczuciem. I to właśnie przenika do tych ras, gdy doświadczają ludzkiej formy. Ludzka istota stworzona przez gwiezdnych ludzi jest przepojona krystaliczną energią, bądź energią Chrystusową. To właśnie ludzka istota zapewnia wygodne pole działania dla tych, którzy nie znają miłości. Dzięki ludziom energia tego miejsca jest obecnie energią miłości.”

„Dlaczego mówisz mi o tym właśnie teraz, a nie wcześniej?”

„Udostępniałem informację w rozsądnych porcjach, abyś zobaczyła i zrozumiała szerszy obraz. Jestem bardzo zadowolony, że zareagowałaś właśnie w taki sposób. Dziękuję ci, moje dziecko. Niech cię Bóg błogosławi i dziękuję.”